Ostatnia wycieczka pewnego sylwestrowego wyjazdu (zobacz pozostałe) zapisała mi się na zawsze w pamięci: była niezwykle piękna dzięki bajecznej pogodzie i… atmosferze. Nie miałam zbyt dobrego nastroju na tamtym wyjeździe, ale tego dnia poczułam się jak w niebie (w górach zawsze do nieba bliżej… nie tylko dosłownie 🙂 sprzyjają też uświadomieniu sobie wielu ważnych spraw).
Z Ochotnicy podjechaliśmy do Łomnicy Zdrój, skąd przeszliśmy przez Hale Łabowską i Pisaną. Pokryty śniegową czapą Beskid Sądecki prezentował się jak z bajki, jednak chętnych do zobaczenia go z bliska było znacznie mniej niż w Gorcach i niektóre odcinki szlaków zastaliśmy zupełnie nieprzetarte. W dodatku wędrowaliśmy znacznie mniejszą ekipą niż poprzednio i doszliśmy do wniosku, że w obrębie naszej czwórki równouprawnienie nie działa – przecieranie spadło na dwóch panów, co wcale nam nie przeszkadzało (tak, tak, jeszcze jeden powód, dla którego nie poszłam na kurs przewodnicki! 🙂
Widoki i bardzo miła atmosfera zrekompensowały jednak wszystkim trudy, a spacer – już tradycyjnie – zakończył się po zmierzchu…
Trasa: Łomnica Zdrój – Hala Łabowska – Hala Pisana – Łomnica Zdrój
23 GOT
Kuba wśród drzew – złapałam się na tym, że kiedy teraz porządkowałam zdjęcia, na tym szukałam M. w nosidełku… A wtedy nawet nie było jej w planach!
Panowie dzielnie przecierają…
Schronisko na Hali Łabowskiej
“Zostanie tyle gór, ile udźwignąłem na plecach…”
“…zostanie tyle drzew, ile narysowało pióro”