Porzucić cały otaczający nas zgiełk oraz natłok informacji i otworzyć drzwi do zaginionego świata. Bez Internetu, zabójczego tempa życia i wiedzy wszystkich o wszystkim… Zanurzyć się w pięknie przyrody i otoczyć duchami ludzi, którzy żyli kiedyś… Możliwe? Nam się udało. Jeśli i Wy chcecie, to się pośpieszcie. Zaginione doliny szybko znikają z mapy świata…
Są jeszcze na mapie takie miejsca, gdzie „samochodem lepiej nie przyjeżdżać” (źródło cytatu), odgrodzone z jednej strony długimi odcinkami średnio wygodnym gruntem, z drugiej – rzeką do sforsowania poprzez chwiejny mostek lub bród.
Dawna łemkowska wieś – Radocyna była niegdyś dobrze rozwiniętą osadą, działała w niej szkoła, czytelnia, dwa sklepy, a nawet – wiejski teatr. Liczyła ok. 500 mieszkańców, prawosławnych i grekokatolików (proporcje między nimi zmieniały się w czasie), ale w zgodzie żyli tu razem także Żydzi oraz Cyganie. Mimo toczących się tu walk bez dużego szwanku przetrwała I wojnę światową (toczące się tu walki upamiętnia cmentarz projektu Dušana Jurkoviča). Kres tej sielance położyła II wojna światowa i kolejne fale wysiedleń: najpierw w 1945 r., kiedy to większość mieszkańców wskutek agitacji wyjechała do ZSRR (później, rozczarowana, chciała wrócić, ale udało się to tylko jednej rodzinie), a później – w 1947 r. wskutek Akcji „Wisła”. W latach 50. dwóm rodzinom udało się wrócić i zamieszkać w wyremontowanym budynku dawnej szkoły, jednak w 1973 r. zostały one zmuszone do wyjazdu.
Po dawnych mieszkańcach pozostało – jak na dawne łemkowskie wsie – całkiem sporo: przydrożne krzyże, resztki fundamentów domów oraz popadający w ruinę budynek dawnej szkoły, pozostałości po sadach i ogrodach, a także – dawny wiejski cmentarz (obok austriackiego z czasów I wojny światowej).
W Radocynie – podobnie jak w czterech innych wsiach w okolicy (Czarne, Długie, Nieznajowa, Lipna) – znajdują się „drzwi do zaginionego świata”: drewniane drzwi prowadzące… donikąd. Te nietypowe pomniki autorstwa Natalii Hładyk upamiętniają łemkowskie wsie, które wskutek historycznej zawieruchy zniknęły z mapy. Nam udało się zobaczyć trzy z nich: w Czarnem, Długiem i Radocynie.
Drzwi do zaginionego świata – Czarne
Radocyna to miejsce z niezwykłym klimatem, położone pośród gór i rozlewisk jednocześnie. Do niedawna – zupełnie opuszczone (wg Wikipedii – w 2013 r. liczyło 2 mieszkańców), obecnie widzi się powstające nowe domy. Czy stara wieś ożyje jak niegdyś?… I czy na tym nie straci?…
Póki co podczas naszego spaceru ożyła dziecięcym śmiechem i radością. Prowadząca przez wieś droga szła delikatnie pod górę, w sam raz dla małych nóżek, Małgosia wesoło szalała, a my cieszyliśmy oczy intensywną zielenią łąk pokrywających okoliczne wzgórza rozsiane nad Wisłoką.
Przydrożnych krzyży jest w Radocynie sporo
Szukając cienia…
M. w roli przewodnika czuje się świetnie
Miejsce z klimatem…
Są!
Piękno doliny tkwi w połączeniu gór i rozlewisk
Opuszczony budynek szkoły
Wyżej było jeszcze piękniej…
ślady dawnych mieszkańców
Cmentarz
Zielono mi…
Postanowiliśmy dojść na znajdującą się nad Radocyną przełęcz, jednak tuż przed nią oznakowanie szlaku zniknęło, a sam szlak uciekł gdzieś w krzaki. Nie zrezygnowaliśmy jednak i do celu dotarliśmy, trochę wprawdzie na okrągło, bo wybrana przez nas droga skończyła się w krzakach, przez które jednak udało nam się przebić i wybić na prowadzący na przełęcz szlak graniczny.
Przez cały trudny odcinek Małgosia szła na własnych nóżkach – bardzo dzielnie i bez marudzenia, z przekrzywioną na bok czapką, rozwianym włosem i lekko zawadiacką miną mówiącą „ja nie dam rady? Ależ skąd!”, uważając jedynie, by nie ubłocić zanadto nowych „terenowych” butów (faza włażenia w kałuże i błocko nadeszła dopiero dnia kolejnego) ani nie podrzeć wygodnego kompletu ubranek (tunika i spodnie Tup Tup), idealnie nadającego się na spacer. Jedno i drugie jej się udało, a ja w duchu cieszyłam się, że na – w zamierzeniu – spacer jedynie doliną nie założyłam jej sukienki, której strzępki pewnie by zostały na krzakach. A tak – było równie ładnie, za to znacznie bardziej komfortowo. No i Małgosia w roli „łobuziaka” poczuła się jak ryba w wodzie.
Połamane gałęzie nam niestraszne
Skoki poprzez połamane gałęzie wychodziły jej zaskakująco dobrze, jak na debiut, a radość z odnalezionego słupka szlaku granicznego była niesamowita.
Przełęcz przywitała nas „wodnym” odcinkiem drogi oraz ginącymi oznakowaniami szlaku, którym pierwotnie mieliśmy wejść, a w końcu schodziliśmy. Daliśmy radę, obyło się bez „wlewki” bagienka do butów, a widoki Radocyny trwale zapisały się w sercach wszystkich.
Schodzimy…
Trasa:
Radocyna (“Hotel Radocyna” przy drodze na Lipną) – Radocyna (odejście szlaku przy d. szkole) 2.2 km – granica przy słupku I/204.8 2.1 km, 80^ – Przełęcz Pod Zajęczym Wierchem 0.4 km – próba przejścia na Pansky vrch (krzaki) – Radocyna (przy d. szkole) 2.0 km – “Hotel Radocyna” 2.2 km
10 GOT
Beskid Niski do tej pory kojarzył mi się jedynie z zachaszczonymi zboczami i błotem… A tu proszę, kolejne cudne miejsce. Dzięki za inspirację!
Beskid Niski to od wielu lat moje miejsce na ziemi a Radocyna to jedna z najpiękniejszych dolin nieistniejących już dzisiaj wsi.
Pozdrawiam serdecznie