Czasami wychodzi tak a nie inaczej. Czasami planujemy wiele, a wychodzi znacznie mniej. Czasami liczymy na piękną pogodę, a pada deszcz. Czasami jest nam smutno. Czasami muchy w nosie okazują się wyjątkowo oporne na wykurzanie. Jednak wystarczy drobiazg, by zaczarować rzeczywistość. Na przykład magiczna kamizelka ze skrzydełkami. Bo wszystko, co najważniejsze – siedzi w nas…
Nie lubię drogi z Kuźnic na Kalatówki. Nawet bardzo nie lubię. Kamienista, pozbawiona pięknych widoków i do tego – masowo uczęszczana. Kiedy jednak deszcz przestaje lać około 12, a pogoda dalej jest niezdecydowana, nie pozostaje wiele możliwości spaceru. Ponieważ mieszkaliśmy niedaleko Kuźnic – padło na spacer na Kalatówki. Nieśmiertelne i niekochane, ale za to stosunkowo łatwe do przejścia i z opcją schronienia się pod dachem w razie nawrotu ulewy.
Szło nam się ciężko, bo duże kamulce nie są tym, co małe nóżki Starszej M. lubią najbardziej. Do tego – pora okołopołudniowa to zazwyczaj jej czas drzemki , a nie spacerowej aktywności. Żeby było jeszcze mniej przyjemnie, tuż pod Kalatówkami faktycznie zaczęło popadywać i trzeba było wbić się w wyjątkowo nielubianą pelerynkę.
Obiad w schronisku przywrócił jednak trochę straconych sił, a piękne słońce natchnęło nadzieją. W dodatku Starsza M. oznajmiła, że jeden szczegół garderoby ma niezwykłe magiczne właściwości. W międzyczasie kamizelce wyrosły skrzydła! Obejrzałam kamizelkę dokładnie i…
Kamizelka jest śliczna. Może niekoniecznie idealna na górskie wypady, bo dość elegancka i w dodatku w jasnym kolorze, ale cóż, serce nie sługa, Starsza M. oznajmiła, że w niej chce po górach chodzić i już. Kto miał w domu upartego trzylatka, ten wie, że o takie szczegóły spierać się nie warto, ubranie co najwyżej się upierze, a są ważniejsze sprawy, jak bezpieczeństwo, przy których warto i trzeba pozostać niewzruszonym (czas pokazał, że plamy z błotka schodzą z niej w równie magiczny sposób).
Skrzydeł na kamizelce nie znalazłam, ale to o niczym nie świadczy, bo jak powiedziała Starsza M., są one niewidzialne i tylko wtajemniczeni mogą je dojrzeć. Mogłam za to zobaczyć skutki ich działania – tempo Starszej M. znacząco wzrosło i mogliśmy wrócić na nocleg drogą bardziej okrężną, bo moim ulubionym fragmentem Ścieżki nad Reglami – w stronę Doliny Białego. Jest to – jak na Ścieżkę nad Reglami – odcinek dość urozmaicony i widokowy, z malowniczymi mostkami, stanowiącymi zabezpieczenie osuwisk.
Nawet mogliśmy nacieszyć się widokami. Jakby ktoś ze stoperem czas nam odmierzył – jak zaczęliśmy schodzić w stronę Doliny Białego, niebo znów zasnuło się ciemnymi chmurami i dolina powitała nas deszczowym płaczem… Cóż, tym razem nie było dane dzieciom nacieszyć się widokami tatrzańskiej dolinki, za to zabawa parasolem była – tego nam nie darowały!
Po drodze do Kuźnic
Nosy Nosala
W Kuźnicach
Widoki z drogi na Kalatówki
Ktoś uznał, że wózek po kamienistej drodze niezbyt się sprawdza i go porzucił…
Zapinamy magiczną kamizelkę – i w drogę!
Kamulce, bambulce…
Wreszcie droga lepszej jakości
W stronę kolejki
Jeden z ładniejszych fragmentów Ścieżki nad Reglami
Mostki, mostki…
Dziewczynki też uczestniczą w opisywaniu trasy i planowaniu wycieczek. Po swojemu.
Górskie lektury
Co jest pod spodem?
Wygodny i miękki dresik Kanz idealnie nadaje się do nawet najbardziej skomplikowanych akrobacji ruchliwego malucha
Starsza M. – bluzka, spodnie i kamizelka Kanz
Młodsza M. – bluzka, spodnie dresowe i bluza Kanz
Pingback: Tam, gdzie latają bieszczadzkie anioły… | W podróży przez życie