Dysponując podobnym doświadczeniem jak Starsi Panowie w polowaniu w znanej piosence, ruszyliśmy – na grzyby. Tyle że w doborowym towarzystwie znawców, a więc żaden muchomor (mamy nadzieję) nie wylądował w koszyku. “Upolowaliśmy” w rzeczywistości jedynie podgrzybki, obiektywem – także inne grzyby, bo choć niejadalne, takie piękne…
Starsza M. przeżyła bardzo ciekawą i pouczającą leśną przygodę, lekcję biologii w praktyce. Zieleń lasu ukoiła zmęczone ślęczeniem przed monitorem oczy i nerwy rodziców, a szum drzew uspokoił zmęczoną ząbkowaniem Młodszą M.
Dla przypomnienia – piosenka Kabaretu Starszych Panów, a poniżej – nasze fotograficzne “łupy”.
Na ryby – w każdziuteńki wolny dzień
Na ryby – nad leniwą rzeczkę w cień
zabieramy sprzęt i starkę
a na drzwiach wieszamy kartkę
Nie wracamy aż we czwartek
zapuszczamy się pod Warkę
Na ryby – by zielony wdychać chłód
Na ryby – by odbiciem tykać wód
Jedną twarzą łyknąć z flaszy
Drugą z toni w niebo patrzyć
Na ryby…
A można i na grzyby
Na grzyby – w aromatów pełen las
Na grzyby – przed wyjazdem słuchaj sprawdźmy gaz
Weźmy czegoś parę kropel
A na drzwiach wywieśmy o tem
Że ruszyliśmy w sobotę
bo powzięliśmy ochotę
Na grzyby – tu borowik a tam dzik
dzik, wściekły na mnie… ech… pociągnijmy sobie łyk
nie musimy dużo łykać, by się przestać lękać dzika
bo gdyby, gdyby łyk większy
to na lwy’by, a dlaczego nie na lwyby
na lwy’by – na gorący czarny ląd
na lwy’by – gdyby, gdyby nieco bliżej stąd
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
“przedsięwzięto ekspedycję”
na lwy’by – patrzysz samiec, wiec go trrrach
a tu lwica – tonie w łzach
robi nam się strasznie głupio
bo ten lew już ukatrupion
więc czyby nie lepiej już na ryby
lub na grzyby
albo na ryby
w każdym razie nie na lwy’by
a może na ryby w grzybach, duszone
A, zapomniałam dodać, że – oczywiście, żeby pozostać w klimacie Kabaretu Starszych Panów, grzyby zbieraliśmy niedaleko Warki!