Piękne słońce, orzeźwiający wiaterek, zieleniejąca trawa, pączki na drzewach i dmuchawce na łące. Po prostu wiosna. Nie złota jesień, bo już liści na drzewach brak.
I choć gdzieś tam w tle pojawia się pytanie, czy przyrodzie coś się nie pomyliło, cieszymy się każdą taką chwilą i zachowujemy w sercu na długie dni szarugi, podobnie jak uroki wędrowania razem, ręka w rękę i radości z każdego drobiazgu. “Nad rzeczką, opodal krzaczka” nie ma miejsca na troski dnia codziennego: jesteśmy tylko my i budzący się do życia – w ramach tajemniczego psikusa – świat.
Wracamy tu jesienią, zimą, wiosną – kiedy czasu brak na dalszy spacer, a potrzebujemy doładować akumulatory. Nie za często, by się nie znudziło i nie opatrzyło. Jedno z najpiękniejszych miejsc w zasięgu ręki, które zawsze będziemy już kojarzyć z radosnym dziecięcym śmiechem.
uwielbiam w Was tego prawdziwie podróżniczego ducha, który pozwala cieszyć się każdym spacerem i odrkywać uroki także tych pobliskich ścieżek i krzaczków!
trochę zazdroszczę, że ten mój dał się trochę bardziej stłamsić codzienności i przedszkolnym katarom, ale dzięki błyskowi, który pojawia mi się w oku na widok waszych “pocztówek” i nagłej ochoty na wyciągnięcie rodzinki do lasu, wiem, że gdzies tam nadal jest 😛
piekne zdjęcia 🙂
Powodzenia 🙂
Fajnie móc wracać w swoje utarte miejsca i odkrywać je na nowo 😉
My też mamy takie swoje rodzinne punkty …
Podejrzewam, że te Wasze są szczególnie bliskie naszym sercom, bo górskie 🙂