Rytm dnia to rzecz ważna w rozwoju każdego dziecka. Nawet tego, które sporo spaceruje i podróżuje, a więc – z konieczności – nie jest on tak stały jak w przypadku dzieci spędzających cały dzień w domu. Co więcej, aby bez opóźnień wyruszyć na wycieczkę, trzeba niektóre “punkty programu” zrealizować szybciej i sprawniej niż wtedy, kiedy cały dzień spędzamy w domu. Z tą dyscypliną u niespełna trzylatka nie zawsze jest łatwo – nawet, jak tak jak M., zaczyna się planem dnia żywo interesować: i choć pytania “a co zrobimy jak wstaniemy?, “A co będzie po śniadaniu?” padają coraz częściej, to wcale nie oznacza to, że program dnia ulega usprawnieniu. Temat “planu dnia oraz organizacji” więc oswajamy w ramach przygotowań do pełnego aktywnych pomysłów oraz – nieznanych wyzwań – nowego sezonu; teraz jest na to czas, później nie będzie.
Kiedy więc za sprawą Klubu Mam Ekspertek trafiła do nas gra “Mój dzień” (producent: Maxim), potraktowaliśmy ją jako ciekawą pomoc. Zabawa polega na ułożeniu z puzzli 4 plansz (każda o wymiarach 10,5 x 65 cm), przedstawiających tę samą rodzinę (a zwłaszcza dwójkę sympatycznych dzieci) o różnych porach dnia: rano, przed południem, po południu i wieczorem. Różnym czynnościom przypatrują się z góry zabawne zegarki pokazujące godzinę.
Puzzle (wykonane całkiem przyzwoicie, choć nie jest to ta klasa jakości jak np. Mudpuppy – za to cena jest znacznie przystępniejsza) nie są łatwe – nawet dla wytrawnej puzzlomaniaczki, jaką jest M. Myślę, że choć przedział wiekowy zabawki jest 3-6 lat, to mniej wprawny trzylatek może mieć problem z ułożeniem. Oprócz tego, że plansze są cztery, a nie jedna, jak maluchy przywykły, to do tego – wiele obrazków z różnych plansz różni się jedynie drobnymi szczegółami i dopasowanie ich do siebie wymaga kombinowania i kojarzenia – nie tylko na zasadzie łączenia elementów z podobnym rysunkiem, lecz także – z uwzględnieniem kształtu puzzla. Nie mam nic przeciwko utrudnieniom w granicach możliwości (wszak wyzwania motywują), lecz trochę mi brakuje tego, żeby w tych niuansach nie grały roli przede wszystkim szczegóły techniczne, a – właśnie wiedza o porach dnia, byłoby wtedy ciekawiej i chyba bardziej motywująco. Atrakcyjność zabawki nie tkwi bowiem w puzzlach do ułożenia (choć utrudnienia dla ambitnych dzieci będą atrakcją), które stanowią wstępny element zabawy, lecz w tym, co się dzieje po ich ułożeniu: potem wkraczamy bowiem w tajemniczy świat rozkładu dnia, dla dorosłego nie kryjący sekretów, dla dziecka jednak będący nieznaną krainą. Opowiadanie o kolejnych czynnościach dzieci sprawia M. sporo frajdy, a jeszcze więcej – porównywanie tego z planem dnia własnym, mamy, taty, a nawet dalszych członków rodziny. Taka zabawa – oprócz przyjemności – pozwala nazwać i “oswoić” królestwo Czasu (jak M. trochę podrośnie, będzie dobrym wstępem do nauki o zegarku), a także – uświadamia dziecku, że wszystko ma swój moment, w którym najlepiej to wykonać. Miejmy nadzieję, że zdobyta w ten sposób wiedza przyda się i w praktyce.
Zalety: ciekawy temat, niebanalne podejście do puzzli, dobry punkt wyjścia do rozmów z dzieckiem o planowaniu dnia; rozsądna cena
Wady: dla niektórych młodszych dzieci układanie puzzli może być odrobinę frustrujące (dość trudne jak dla trzylatka); stosunkowo podatna na zagniecenia tektura
przedział wiekowy spory jest. 3 latek a mowa 6. jednak z czasem i młodsze dzieci będą miały więcej frajdy 🙂
moim zdaniem, optymalne jest dla 4-5-latka. No chyba że któreś dziecko (jak M.) kocha puzzle, to może być dla młodszego. 6-latek raczej będzie się nudził
Podobają mi się te puzzle. Dają dużo możliwości zabawy, bo nawet jeśli torchę pomożemy przy ich układaniu, to jeszcze można się bawić w szukani różnych szczegółów – to mój Staś ostatnio lubi najbardziej.
tak, to jest duża ich zaleta 🙂
A widzisz, a nasz ma problem z zapamiętaniem kiedy jest południe, kiedy północ a kiedy popołudnie ….. może dzięki takiej pomóc naukowej, przez zabawę, przestałby mieszać słowa z porą dnia ….
nas M. zamęcza o pory dnia i dni tygodnia (“a jak jest piątek – to co się dzieje?” :). Czasem czuję się jak bohater filmu “Jeśli dziś wtorek – to jesteśmy w Belgii” 🙂