Upalny dzień. Burza wisi w powietrzu. Wszystko, ale to absolutnie wszystko, idzie nie tak jak powinno. Picie w tajemniczy sposób wylewa się z kubka, pozbierane przecież książeczki uciekają z półki, a Mama nie wygląda na zachwyconą umyciem lustra nawilżoną chusteczką…
W takie dni najlepiej rzucić wszystko i iść poleniuchować w cieniu drzew. Z dobrą książką najlepiej. Co też zrobiłyśmy, a Małgosiowa lektura okazała się być czymś więcej niż tylko „czytanką na trudny dzień”. Nele Moost Nic nie szkodzi! Czyli to się może zdarzyć każdemu, książeczka z serii Mały Kruk Wydawnictwa Skrzat, nie tylko M. skłoniła do przemyśleń. Także i mnie.
Bohaterem książeczki jest miś, który broi niesamowicie, chociaż wcale broić nie chce. Wręcz przeciwnie – chęci ma dobre i chce pomóc przy leśnym przedstawieniu. Wychodzi mu na opak: w trakcie popisu umiejętności jazdy na rowerku łamie krzesło; kiedy je naprawia – niszczy kurtynę, zalewając ją miodem; a podczas prania kurtyny… nie, nie będę streszczać, bo żadne streszczenie nie odda uroku książeczki o wartkiej akcji, zręcznie skonstruowanych dialogach i cieszących oko ilustracjach. A przede wszystkim – mądrej. Przyznajcie się, ile razy zdarzyło się Wam mieć pretensje do dziecka o plamy na ubraniach, rozlany po pokoju sok czy stłuczony talerz? Niekoniecznie wypowiedziane głośno, wystarczy, że je pomyśleliście… A ile razy zastanowiliście się, że brojące dziecko najczęściej ma dobre intencje i wcale nie chce broić – a pomóc, tylko mu nie wychodzi? Ja – od czasu lektury Nic nie szkodzi! Czyli to się może zdarzyć każdemu staram się o tym pamiętać znacznie częściej niż przedtem. W dodatku uświadomiłam sobie, ile rzeczy MI nie wychodzi, mimo że przecież chcę dobrze…
Dzieciństwo ma w sobie radość beztroski i niemyślenia o konsekwencjach. O ile nie są one poważne, zagrażające życiu czy zdrowiu – warto na to pozwolić zamiast kazać maluchowi być „małym dorosłym”. Na to przyjdzie czas, a najlepiej uczymy się na własnych błędach.
M. na kocyk i szaleństwa na placyku zabaw wybrała sobie piękną sukienkę od TupTup. Już miałam powiedzieć, że nowa, że na specjalne wyjścia, że zbyt ładna do piaskownicy… że jeśli już bardzo chce, to możemy ją wziąć, ale wtedy musi bardzo uważać, żeby jej nie zniszczyć… kiedy przypomniałam sobie o misiu, który chciał dobrze, a wychodziło na opak, i postanowiłam nie bronić M. ani wybierać, ani się bawić bez ograniczeń. Co najwyżej pójdzie w ruch odplamiacz. W końcu – „to się może zdarzyć każdemu”…
Okazało się, że wybór bardzo lekkiej i przewiewnej sukienki na upalny dzień był strzałem w 10; wyszła też z placu zabaw bez najmniejszego szwanku. Za to karmiony przez M. Dinozaur ponoć strasznie się ubrudził mlekiem i wymagał przebrania. Ale co tam! Skoro „to się może zdarzyć każdemu”, to i Dinozaurowi też!
Sukienka TUP TUP
Książeczkę otrzymaliśmy do recenzji dzięki Klubowi Mam Ekspertek portalu Zabawkowicz.pl