Obiło nam się o uszy, że nad Werchratą są ciekawe ruiny klasztoru. Sprawdziliśmy z mapą – coś faktycznie jest. I nawet prowadzi do tego zielony szlak z Werchraty. Ponieważ jednak odcinek Werchrata-wzgórze z klasztorem był dość długi jak na nasze ówczesne możliwości, postanowiliśmy sobie ściąć i ruszyć z przysiółka Monasterz. Na mapie drogi były… w rzeczywistości też, tylko biegły zupełnie inaczej, co zaowocowało tym, że na początku szliśmy piękną alejką, która potem się zagęszczała, aż przeszła w zwalone pnie i krzaki (nie, nie mamy stamtąd zdjęć – nie miałam nastroju…).
Miłe złego początki
Sympatyczna droga
Zagęszcza się stopniowo, aż przechodzi w zwalone pnie i krzaki – zdjęć z forsowania brak.
Wybijamy się wreszcie na pole. Pole jak pole – po horyzont, a drogi wzdłuż jakiejkolwiek brak. Już mamy się wycofywać, ale nagle spostrzegamy “gąsieniczkę” szkolnej wycieczki na górnej krawędzi pola. Tam musi być szlak! Dobijamy do szlaku (pola za bardzo nie zadeptaliśmy, mam nadzieję), M. wędrowniczka budzi wśród starszych dzieci małą sensację – one marudzą, a ona tu doszła. Idziemy do góry…
Wchodzimy na leśną drogę idącą do góry – mijamy po drodze małą kapliczkę i zwalony stary krzyż.
Leśna kapliczka
Stary krzyż
Dochodzimy do klasztoru, a tam… wita nas taka oto tabliczka
Na wzgórzu tabliczek jest jeszcze więcej, ostrzegających praktycznie przed wszystkim. Co ciekawe, towarzyszy im tablica informacyjna
Z założonego w XVII w., a istniejącego do początku XIX w. klasztoru bazylianów (choć prawdopodobniej już w XII w. był tu ośrodek kultu) pozostały przede wszystkim piwnice i studnia, z której wyrasta drzewo. Ponoć było tu dużo wypadków (a raczej wpadek – do podziemi i studni), stąd te wszystkie tablice. W pobliżu znajduje się cmentarz z I wojny światowej oraz krzyż upamiętniający istniejącą tu na przełomie XIX i XX w. pustelnię Brata Alberta. Uwaga! Żywymi istotami zamieszkującymi klasztor są obecnie osy – my omal nie wdepnęliśmy w ich gniazdo (Kuba stanął parę centymetrów od niego), więc musieliśmy się szybko ewakuować z tego ciekawego miejsca…
Teren wzgórza klasztornego
Jedno z kilku wejść do podziemi
Oryginalna studnia. Zdjęcie słabe, bo akurat Kuba stanął tuż obok gniazda os i była konieczna szybka ewakuacja
Cmentarz z I wojny światowej
No cóż wychodzi na to, że klasztor może być niebezpieczny.
Ale generalnie miejsce ciekawe. Akurat wschód Polski jest mi kompletnie nieznany. Ale w moich rowerowych celach na przyszły rok postawiłam sobie zwiedzanie właście wschodniej Polski 🙂
Dla nas to też była zupełna terra incognita. A tymczasem – to niezwykle fascynujący teren, Roztoczański PN jest piękny i bardzo “proturystyczny”, tymczasem Roztocze Południowe jest znacznie bardziej dzikie i nieznane; zwiedzając je, trzeba uzbroić się w cierpliwość (szlaki biegną niekoniecznie tak, jak na mapie, a drogi są bardzo różnej jakości. Ale tereny jak z bajki i na pewno warto się tam wybrać, zanim zaczną tam lecieć tłumy turystów.