Być na Roztoczu i nie zdobyć jego najwyższego polskiego wzniesienia – toż to byłby wstyd! A zatem “punktem honoru” było zdobycie Długiego Goraja (391,5 m n.p.m.). Ponieważ nie byliśmy w stanie zaplanować dużej pętli – wymyśliliśmy pętelkę, z Huty Lubyckiej.
Wycieczka, a raczej spacer, upłynęła pod znakiem kontrastów: najpierw wpakowaliśmy się w idącą szlakiem drogę zrywkową i było – delikatnie mówiąc – błotniście. Na szczęście M. była zmęczona, więc nie upierała się przy skokach pomiędzy kałużami, wskoczyła w Tulę i przysnęła. Później, jak opuściliśmy teren ścinki, weszliśmy na naprawdę piękne drogi leśne (ach, jak lubię zapach jesiennego lasu!), a następnie – wąską prawie górską ścieżkę wiodącą tuż pod wierzchołkiem Długiego Goraja. Zbocza tego wzniesienia są naprawdę malownicze, zwłaszcza w słoneczny jesienny dzień, gdy słońce prześwituje przez drzewa, tworząc niezwykłą grę światła i cienia. Żeby dopełnić sielanki – widzieliśmy nawet z bliska, jak stadko sarenek pomknęło na górę – szkoda, że M. to przespała… A potem była przykra niespodzianka – “z górki na pazurki”, mijając bunkier (zabity na 4 spusty, z zakazem wstępu), zbiegliśmy na… asfalt. Kawałek drogi przemierzyliśmy w towarzystwie ciężarówek, aż zboczyliśmy w kolejną rozjeżdżoną błotnistą drogę.
Tereny piękne – szkoda tylko, że praktycznie z każdej strony rozjeżdżone przez zrywkę drewna…
Przydrożny krzyż
No to złotko, skocz w błotko!
Jesień, jesień…
Zbocza Długiego Goraja w słoneczny jesienny dzień zachwycają…
W lesie październikowym
Bunkier z zakazem wstępu
Ścinka, ścinka…
Trasa (3,7 km):
Huta Lubycka (odnoga wsi za kościołem) – (szlak czerwony) – rozdroże między Gorajami – (szlak niebieski) – przez grzbiet Dł. Goraja – (szlak niebieski) – Huta Lubycka
fajny bunkier 😀
szkoda, że niezwiedzalny 😦