Pożegnania muszą być efektowne. Zwłaszcza – jeśli towarzyszy im piękna, bajkowa pogoda. Dlatego też, ostatniego dnia pobytu na Jurze postanowiliśmy pozwolić poszaleć drzemiącym w nas królewiczom oraz królewnom – i zobaczyliśmy na trasie aż dwa zamki.
Mirów i Bobolice, bo o nich mowa, dzieli odległość niecałych dwóch kilometrów – dystans, który przejdziemy nawet z bardzo małym piechurem. Dzieli je też coś innego – stan zachowania, a raczej to, co zrobili z nimi współcześni. Zamek w Mirowie pozostaje bowiem w stanie trwałej ruiny (chwilowo nieudostępnionej do zwiedzania), natomiast rezydencja w Bobolicach przeszła gruntowną zmianę – z ruiny zamieniła się w zamek jak z klocków lego, który można zwiedzać (bilet normalny – 15 zł, ulgowy dla dzieci od lat 2 – 10 zł). Zdjęcia sprzed rekonstrukcji możecie zobaczyć tu. Nam stan poprzedni podobał się bardziej.
Oba zamki mają średniowieczne pochodzenie, zostały wybudowane w połowie XIV wieku i należały do grupy “Orlich gniazd” – łańcucha warowni strzegących ówczesnej zachodniej granicy państwa. Ucierpiały zwłaszcza w czasie Potopu szwedzkiego i od tego czasu stopniowo popadały w ruinę. Dopiero ostatnie lata przyniosły zmiany – rekonstrukcję Bobolic i zabezpieczenie przed zwiedzającymi Mirowa (zamek ma być udostępniony za nie za długi czas).
Drogę pomiędzy oboma zamkami można pokonać na dwa sposoby (stąd jest to też wdzięczny teren na zrobienie niewielkiej “pętelki” o całkowitej długości ok. 3,5 km): czerwonym szlakiem przez Mirowskie Skały oraz czarnym – drogą.
Pierwszy wariant jest znacznie bardziej urozmaicony, prowadzi przez ciekawszy teren, z pięknymi widokami na zamki oraz bielące się skały – wymarzony do snucia opowieści o rycerzach i księżniczkach lub kontemplacji pejzażu.
Drugi – to w miarę wygodna droga (o ile nie ma zbytniego ruchu samochodów) – w sam raz na szybszy powrót do miejsca startu.
Ruszamy
Zamek w Mirowie
Mirowskie Skały
Rzut oka na zamek w Mirowie z drugiej strony
Bobolice
Zamek w Bobolicach aż błyszczy się od nowości