Jako miłośnicy i praktycy dziecionoszenia, nosidełek w rękach i na sobie mieliśmy sporo. Z różnym efektem, pierwszych z nich i naszych doświadczeń z nimi nie wspominamy najlepiej – uczyliśmy się na własnych błędach, na szczęście nie trwało to długo (porównując nosidełka turystyczne i ergonomiczne, radziliśmy, jakich nosidełek najlepiej unikać, ze względu na zdrowie i wygodę – zobacz nasze zdanie). Później trafiliśmy na nosidełka ergonomiczne i do nich zapałaliśmy ogromną sympatią, stały się też naszymi towarzyszami wędrówek dużych i małych; do dziś nie ruszamy się na spacer bez ukochanego nosidełka, bo dla dwuipółlatki np. ok. 10 km spaceru to za dużo jak na małe nóżki i chętnie korzysta z „podwózki”. Swoje fascynacje więc mamy, jednak zawsze „oczy nam się świecą”, jak zobaczymy gdzieś piękne i ciekawe nosidełka – warunkiem jest jednak, by były możliwie naturalne i fizjologiczne, a nie – „wisiadła”.
Kiedy jednak od Zabawkowicz.pl otrzymaliśmy do zaopiniowania nosidełko Tonga, poczuliśmy się odrobinę zbici z tropu: takie maciopstwo, trochę przypominające hamak, a trochę – staromodną siatkę na zakupy, ma utrzymać dziecko? Utrzymało.
Tonga przyciągnęła naszą uwagę jako nawiązanie do jednego ze sposobów dziecionoszenia w społeczeństwach tradycyjnych (na biodrze), już ze względu na tradycję była więc godna uwagi. To zupełnie inna kategoria nosidełka niż nosidełka ergonomiczne, nie da się więc ich porównywać, które lepsze, bo każde ma inne zastosowanie.
Rozmiar
Tonga jest naprawdę malutka, to nosidełko, które spokojnie wejdzie nawet do malutkiej damskiej torebki. Stanowi więc idealne rozwiązanie, kiedy chcemy ograniczyć ilość rzeczy do wzięcia ze sobą, nie rezygnując z nosidełka: w podróż samolotem czy też na przyjęcie.
Przewiewność
W przeciwieństwie do nosidełek innego typu, Tonga jest nosidełkiem niezwykle przewiewnym – dziecko nie przylega całą powierzchnią ciała do noszącego, nie poci się więc od niego, a wentylację od zewnątrz zapewni przewiewna siatka. Nadaje się więc świetnie na gorące lato lub wyjazd w ciepłe kraje, gdzie każdy sposób, by zmniejszyć upał, jest na wagę złota.
Swoboda dziecka
Tonga to nosidełko w sam raz dla dzieci, które nie lubią (nigdy nie lubiły lub wyrosły z tego etapu) ograniczeń chusty lub nosidełka ergonomicznego. Maluch jest bowiem w nim znacznie mniej skrępowany, a wejście do nosidełka i wyjście z niego są znacznie łatwiejsze. Jeśli więc zaczynające chodzić dziecko co kilka-kilkanaście minut chce iść samo, po paru krokach „pada” – i sytuacja powtarza się kilka razy na godzinę – Tonga staje się przyjemną, odciążającą ręce i kręgosłup, stabilizacją dla rodzica biorącego malucha na ręce i umieszczającego go na biodrze. Warunkiem jest jednak prawidłowa regulacja długości Tongi (zobacz tu).
Nie na długie dystanse
Tonga ma „udźwig” do 15 kg, jednak wydaje nam się, że „optimum” noszenia sytuuje się trochę wcześniej, ułożenie i utrzymanie na dłuższym dystansie szczupłej, ale wysokiej i wiercącej się dwuipółlatki było wyzwaniem. Ponieważ nosidełko nie rozkłada ciężaru tak równomiernie jak nosidełka ergonomiczne umożliwiające noszenie na plecach czy też wręcz „plecakowe” nosidła, na dłuższej trasie kręgosłup rodzica „strajkuje”. Nie mamy też swobody obu wolnych rąk – dziecko trzeba zawsze podtrzymywać, co nie przeszkadza na krótkim dystansie, na dłuższym jednak staje się mniej wygodne. Ze względu na brak podparcia pleców nie jest też możliwy sen poza króciutką drzemką.
Podsumowując, Tonga wydaje nam się ciekawym rozwiązaniem dla malucha, który nie lubi lub nie potrzebuje przebywać długo w chuście lub nosidle (zwłaszcza tym co bardziej „ograniczającym”); dla dziecka, które bardzo często „zmienia zdanie”, czy chce iść, czy być noszone; dla rodziców, dla których każdy centymetr sześcienny bagażu ma znaczenie lub potrzebują mieć w torebce pod ręką małą poręczną nosidełkową „awarię”; dla podróżujących upalnym latem lub w ciepłe kraje, a także dla tych, którzy nie lubią długo „motać się” w metrach tkaniny lub zapinać klamerek (w wyregulowaną Tongę dziecko wkłada się samodzielnie i błyskawicznie, zamotanie w chuście czy samodzielne umieszczenie w nosidełku ergonomicznym na plecach wymagają dłuższej praktyki). Warunkiem używania Tongi jest współpraca dziecka! Z pewnością nie jest to natomiast nosidełko na kilkugodzinne noszenie dziecka jednym ciągiem, z drzemką w trakcie, a także – na trudniejszy teren, w którym rodzic potrzebuje lub może potrzebować dwóch wolnych rąk. Nie jest to też nosidełko dla dzieci, które lubią się w nosidełku dużo wiercić, gdyż ich utrzymanie (ze względu na konieczność podtrzymywania) staje się w Tondze bardzo trudne.
A teraz trochę zdjęć, wydobywających Tongę z mroków…
Mieści się w dłoni…
Klamra nie tu gdzie powinna, ale zaintrygowała M…
Dziecko siedzi w siateczce…
…a rodzic je podtrzymuje
Dowód na to, że dziecionoszenie jest zaraźliwe…