Pieczyste z dziecka? Brzmi jak przysmak ludożercy (a mnie nieodmiennie kojarzy się z piosenką Kaczmarskiego “Kanapka z człowiekiem” (klik) zainspirowaną dziełem Bronisława Linkego – zobacz tu), tymczasem wielu rodziców w upały przyrządza tę makabryczną potrawę…
I wcale nie chodzi mi tylko o przypadki skrajne – śmiertelne, o których ostatnio słyszy się wiele, zbyt wiele, by móc się z tym pogodzić (ich źródła nie zrozumiem nigdy – nie wyobrażam sobie zapomnieć o dziecku w ogóle, a co dopiero w upalny dzień, wychodząc z samochodu… tym, którym zdarza się zapomnieć o dziecku, polecam zajrzeć tutaj – z pewnością potem już nigdy nie zapomnicie!). O “codziennych” udarach cieplnych, z których ofiary daje się odratować, już się tak często nie mówi w mediach, nie są tak spektakularne, natomiast – znacznie częstsze. Podobnie – jak to, że i bez udaru dziecko może się źle czuć.
Jak zatem podróżować w upały z małymi dziećmi?
Przede wszystkim – na tyle, na ile tylko to możliwe, unikajmy podróży w najgorętszej porze dnia oraz dusznych, nieklimatyzowanych autobusów.
Jeśli podróżujemy samochodem, najlepiej, by miał klimatyzację (ale nie nastawiajmy jej wtedy na maksimum, żeby uniknąć przeziębień spowodowanych różnicą temperatur. Nawiew nie może być skierowany bezpośrednio na dziecko). Przydadzą się też osłonki przeciwsłoneczne – nie tylko ochronią twarz dziecka przed ostrym światłem, lecz także – sprawią, że fotelik i jego pasażer nie będą się tak nagrzewać. Zaplanujmy też więcej postojów na trasie, by rozprostować i przewietrzyć malucha.
Jeśli planujemy spacery i wycieczki, zadbajmy o odpowiednią ilość cienia na trasie (my może i jesteśmy przyzwyczajeni do spacerów po “patelni”, ale nasze dzieci nie!). Cień może być także “przenośny” – w przypadku dzieci w nosidełkach czy chustach dobrze sprawdza się parasol lub/i daszek przeciwsłoneczny (w przypadku nosideł ergonomicznych i chust, w których dziecko przylega do ciała rodzica, maluch powinien być możliwie cienko ubrany (nawet w samej pieluszce), a chusta – możliwie przewiewna, np. z dodatkiem lnu czy bambusa). Jeśli głowa dziecka nie jest skryta pod daszkiem, a spacerujemy choć trochę po słońcu – konieczna jest cienka czapeczka, najlepiej z daszkiem lub rondkiem zacieniającym twarz. Dobrym pomysłem przy dużej ekspozycji słonecznej są okulary przeciwsłoneczne (koniecznie ze wszystkimi potrzebnymi filtrami). Wystawione na działanie słońca części ciała dziecka powinny być posmarowane kremem/olejem chroniącym przed promieniowaniem słońca (coraz bardziej mi się podoba pomysł naturalnych filtrów, np. w oleju z pestek malin).
W upalne dni konieczne będzie więcej postojów na odpoczynek w cieniu oraz picie (tego absolutnie nie może zabraknąć). Najlepsza na upały jest oczywiście woda, jednak jeśli dziecko – jak M. – w niej nie gustuje, trzeba dbać o to, by sok się nie zepsuł (przyda się tu termos lub termobutelka albo bidon termiczny). Podobnie – zabezpieczmy przegryzki przed wpływem temperatury (nam przy upałach wystarczała zwykła torba na mrożonki, do której wkładaliśmy coś zamrożonego, np. bułkę, która – rozmrażając się i osiągając stan “do spożycia”- chłodziła pozostałe produkty). Unikajmy zabierania ze sobą rzeczy łatwo psujących się, a zamiast wzmagających pragnienie słodyczy – weźmy owoce, które mają w sobie dużo wody.
Na koniec najbardziej oczywista rzecz, choć nie dla wielu. Ubranie – jeśli my w upały nosimy wycięte, przewiewne rzeczy, to maluch nie powinien grzać się w pajacyku z grubej bawełny i ciepłej czapeczce. I fakt podróżowania nic tu nie zmienia.
Zdjęcie zrobione w chorwackiej Solinie – jednym z najgorętszych miejsc naszych bałkańskich wakacji (zobacz naszą relację tu)
Od ponad tygodnia Tomek uczestniczy w turnusie rehabilitacyjnym, zajęcia kończy punkt 12, więc przychodzi nam niestety podróżować pieszo i samochodem w największy skwar…
Czapka na głowie, lekki ubiór, krem z filtrem, okulary przeciwsłoneczne na oczach no i woda źródlana to to co ratuje nam życie. Póki co dajemy radę i oby tak dalej.
A co do “zapominaniu” o dziecku… nie wiem jak to możliwe. Myślałam nad tym i próbowałam sobie wyobrazić, no ale nie mogę… My naprawdę dużo podróżujemy samochodem, jeśli wkładam dziecko do samochodu to z tą świadomością, że jedzie ono ze mną, raz, że jadę ostrożniej, dwa, że całą podróż zerkam czy wszystko ok na tylnej kanapie, jeszcze inna sprawa to to, że moje gaduły nie dają mi o sobie zapomnieć, bo buzie im się nie zamykają…
My w upały podróżujemy chętnie, ale jeśli to możliwe, wybieramy takie miejsca, gdzie wysokie temperatury będą bardziej “znośne”, ewentualnie, gdzie będzie możliwość odpoczynku.