Kiedy niebo jest na dobre zasnute szarością, a do tego – co chwila popłakuje, jak nie mżawką, to ulewą, trudno ruszyć z maluchami (w tym jednym niewiele ponad dwumiesięcznym) wyżej w góry. Za to zobaczyć kolejną opuszczoną dolinę – czemu nie?
Jak się okazało, teren dawnej wsi Smereczne nie dał nam się nudzić, a bardziej przemokliśmy od dołu (buty) niż od deszczu…
W rejonie Smerecznego podczas II wojny światowej toczyły się krwawe walki w ramach operacji dukielskiej, a wieś zamieszkana głównie przez Łemków została do reszty wysiedlona w 1947 r. w ramach Akcji “Wisła” (wspomnienia wojenne ze Smerecznego znajdziecie tutaj). Dziś w opuszczonej dolinie po domach i ich mieszkańcach nie pozostało prawie nic. Na uboczu można odnaleźć piękny samotny krzyż, a historię upamiętniają fundamenty położonej w rejonie przełęczy prowadzącej w stronę Olchowca niemieckiej strażnicy z czasów II wojny światowej.
Szukanie fundamentów strażnicy oraz krzyża przypłaciliśmy przemoczonymi butami, bo prowadząca w ich stronę z przełęczy droga prowadzi przez podmokłe łąki, a przy pogodzie, jaką mieliśmy, towarzyszyło nam ciągłe “ciap, ciap”.
Studnia w Tylawie przy odejściu szlaku w stronę Smerecznego i Olchowca
Droga w stronę nieistniejącej wsi
Harcowały tu bobry
Uroki beskidzkich strumieni
Dzwonnica postawiona niedawno w miejscu dawnego cerkwiska
Idziemy w stronę przełęczy
Góry w deszczu
Samotny krzyż na uboczu
Deszcz nam niestraszny
Eh tęskno mi się za Beskidami zrobiło. I można mówić, że to małe góry, że w teorii mało wymagające. Ale jednak mają niepowtarzalną aurę i klimat, której nie posiadają inne góry..
mają, mają 🙂 Ja tym razem – bez pośpiechu ganiania po szczytach – odkryłam urok beskidoniskich dolin…
No tak, z maleństwem pod opieką raczej nie można poszaleć 😉 ale takie spokojne odkrywanie gór też jest fajne i ma swój urok 🙂
cztery szczyty zdobyte, więc nie jest tak źle 😉
Z samą Małgosią ~2 latka udało nam się nawet zrobić kilka tras na ponad 30 GOT…
PS. Mąż poprawił, że pięć szczytów nawet było… 😉