Sling Studio Bracken Forest Floor

Jesienny las, brązowe liście na ziemi, słońce przezierające leniwie przez gałęzie i głębokie cienie wśród paproci – to, co kocham…
To pierwsze (ale mam nadzieję nie ostatnie, bo się zakochałam) Sling Studio w moich rękach. Duże zaskoczenie, ponieważ szczerze mówiąc (mimo wszystkich ochów i achów, które słyszałam) nie spodziewałam się tak wygodnej chusty.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to niesamowita barwa chusty, niejednorodna, budząca skojarzenia z jesiennym lasem. Kocham naturę, więc wzór podbił moje serce. Podobnie jak serce Taty (“jego” kolory!).
Chusta jest bardzo przyjemna w dotyku, dość cienka i miękka, ale zwarta i bez zbędnej elastyczności. Wiele chust uważałam za samomotające – jednak zdecydowanie po bourette Sling Studio ta definicja uległa zmianie 🙂 Żadnej dotąd chusty nie wiązało mi się tak łatwo, miło i przyjemnie, próbowałam na niej pierwszy raz w życiu zrobić 2x – i o dziwo pierwsze wiązanie też się nie rozjechało. Jest to też jedyna chusta, w której DH mnie nie podduszał i było mi w nim wygodnie.
Forest Floor to chusta nie tylko samomotająca, lecz także – świetnie trzymająca wiązanie. Nie luzowała mi się nawet na dłuższym spacerze, nie wymagała poprawek, ba, M&M’s-owy Tata wiązał ją na dość śliską kurtkę przy Maluchu w kombinezonie – i też trzymała! 🙂
I teraz czas na największe zaskoczenie. Zazwyczaj w cieńszych chustach (jakkolwiek wspaniałe by nie były) jednak czuję dość wyraźnie ciężar moich chuścioszek. W tej chuście było mi i mężowi natomiast bardzo wygodnie. Starszą (18 kg) nosiliśmy na krótkie dystanse w plecaku prostym, młodszą (12 kg) – w różnych wiązaniach na długie dystanse podczas spaceru.
Dziękuję Mojej Wspaniałej Koleżance za możliwość ugoszczenia tej chusty na kilka dni.

 

The late autumn forest, with lots of brown leaves on the floor, spots of light coming through massive branches and deep shades in brackens.

This is where my imagination goes when I see Bracken Forest Floor (80% cotton, 20% Bourette Silk, tester)… To beloved place…

This wrap really surprised me.

It’s the first Sling Studio wrap in my hands (but I hope not the last – I’ve fallen in love!).

I’ve heard all the good things about Sling Studio but I didn’t expect such a comfortable wrap.

First of all, when I saw it – I admired its colour, heterogeneous and changing the tone in different light (and shining wonderfully in sunlight). A real autumn forest! I love nature so much – obviously this pattern has won my heart (as well as the feathers). Dad liked it too – these are “his” colors.

The wrap is so gentle and nice in touch, quite thin but dense – no unneccessary bounce. I’ve had in my hands a few wraps that I thought to be self-wrapping but this wrap changed everything! It really “wraps itself” – it was easy to tie every carry I tried (even those I tried for the first time). And this wrap has shown me that I could like DH…

Sling Studio bourette is very grippy – there wasn’t much need to correct the wrap job even during a long walk. And even – when Dad tied the wrap on his slippery winter coat!

I’m really impressed how this (thin) wrap is supportive: we worn our both daughters (18 kgs and 12 kgs) and it was comfortable, even during long hours of our winter trip.

I’m so grateful to my friend who let me host this wrap for a few days.