Był człowiek młody, pełen energii, przesypiał noce… a było to tak niedawno! Nie, nie narzekam. Za nic w świecie nie zamienilibyśmy ani jednej, choć nie zawsze łatwej, chwili spędzonej z M. na tę energię, która parę lat temu pozwoliła nam się zebrać, by o 6.00 rano ruszyć do Karpacza – i przed 13 dojechać… Pogoda była na tyle piękna, że zostawiliśmy wszystkie manatki i jak wygłodniałe sępy rzuciliśmy się na Karkonosze. Zupełnie spontaniczna wycieczka na Skalny Stół (1281 m n.p.m.) okazała się strzałem w 10, pogoda na tym wyjeździe w kolejnych dniach nie była już dla nas taka łaskawa (zob. np. jak było w Sokolikach i Rudawach Janowickich) i oprócz wyprawy na Śnieżkę była to jedyna trasa w wyższych partiach gór, jaką udało się zrealizować.
Popołudniowa wycieczka miała ogromny urok kameralności i spokoju, byliśmy bowiem zupełnie sami, bez hałasu tłumów biegających w dzień przy dobrej pogodzie na Śnieżkę i Przełęcz Okraj. Towarzyszyły nam jedynie co i rusz przemykające w zaroślach zwierzaki. Podejście było więc bardzo przyjemne i nastrojowe, zejście – już trochę mniej, bo zrobiło się ciemno, a ostatni odcinek trasy był mocno oblodzony, ale za to niezbyt stromy – więc lód powodował jedynie dyskomfort.
Na Skalny Stół dotarliśmy w momencie, kiedy słońce zaczęło się delikatnie chylić ku zachodowi, było więc bardzo romantycznie: dwoje zakochanych i ogrom gór. Nic dziwnego, że zjedzona tam kolacja pozostanie w pamięci na długo. A że składała się ze zrobionych rano w pośpiechu kanapek i paru kostek czekolady, to już naprawdę drobiazg. Liczy się przecież nastrój!
Na Skalnym Stole
Góry idą spać…
Ostatnie promienie
Karpacz z lotu ptaka
Trasa:
Karpacz (~Wilcza Poręba) – Szeroki Most – Sowia Przełęcz (Górniczą Drogą) – Skalny Stół – Przełęcz Okraj – Budniki – Szeroki Most (Tabaczaną Ścieżką) – Karpacz (Wilcza Poręba)
21 GOT
Byłam w Karpaczu tylko raz i wiem, zę tam wrócę. Bardzo mi się podobało 🙂
my też musimy tam wrócić – sporo do uzupełnienia zostało…
Piękne zdjęcia 🙂
A jak już chyba kiedyś wspominałam, uwielbiam Karkonosze (w każdej postaci, o każdej porze roku). Mnie niestety raczej nie przytrafiały się aż tak kameralne spacery po tych górach (no chyba, że we mgle lub o późniejszych/wcześniejszych porach).
tu właśnie zasługa pory… 🙂
Pingback: O niebezpieczeństwie małych popołudniowych spacerów (Magura Wątkowska) | W podróży przez życie