Jak się czegoś bardzo pragnie, to marzenia się spełniają… Czasem jest to zasługa magii gór…
Będąc w Niżnych Tatrach, chcieliśmy wejść na Ďumbier. Ja – sentymentalnie, bo mam z tą górą związane piękne wspomnienia; M&M’s-owy Tata – bo nie był. Starsza M. od początku wyjazdu chciała natomiast zobaczyć kozicę. Już myśleliśmy, że nam się nie uda, gdy… zza skał na Ďumbierze wyszła sobie najspokojniej piękna smukła długonoga rogata postać i podeszła do Starszej M. na wyciągnięcie ręki. Potem jeszcze – dała przepiękny popis chodzenia po urwisku oraz skoku nad przepaścią. Artystka!… A Starsza M., zafascynowana zwierzątkiem, zupełnie zapomniała o zmęczeniu i o tym, że jest późno.
Myśleliśmy, że na najwyższy szczyt Niżnych Tatr nie uda nam się na tym wyjeździe pójść: dni z dobrą pogodą było jak na lekarstwo. Jednak trafił się taki, kiedy powitało nas słońce – zarówno za oknem, jak i w prognozach. Nie zastanawiając się wiele, ruszyliśmy w stronę Chopoka i Ďumbiera. Plan był taki, żeby możliwie skrócić czas wycieczki i nie przemęczyć małych nóżek – stąd nie startowaliśmy z najbliższej nam Jasnej, lecz ze znajdującej się po drugiej stronie gór stacji kolejki Srdiečko. W ten sposób wycieczka miała liczyć ok. 6 godzin marszu, a nie – 8. Liczyliśmy się z tym, że nasze tempo będzie wolniejsze, do tego dojdą postoje w schroniskach (aż 3 na trasie!); braliśmy też pod uwagę możliwość zjazdu kolejką, gdyby nam siadła forma, dzieci marudziły lub było bardzo późno. Nie zakładaliśmy też, że na szczyty wejdziemy. Jednak udało się – zarówno wejść na Chopok oraz Ďumbier, jak i zejść z nich na własnych nogach. Całość wycieczki zajęła nam za to prawie 11 godzin, poza ostatnim, nie za pięknym, odcinkiem zejścia z Chaty gen. Stefanika – spędzonych bardzo przyjemnie.
Pierwsze kilkaset metrów podejścia, do schroniska Kosodrevina, Starsza M. dzielnie przeszła na własnych nóżkach, później skorzystała z podwózki w nosidle na dość stromym odcinku idącym wzdłuż kolejki, ale na sam szczyt Chopoka (2 024 m n.p.m.) weszła sama… Niestety, ze względu na chmury widoków wiele nie było, za to smaczną atrakcją w schronisku okazał się dla zmęczonej Małej Turystki wielki knedel “Chopok”.
Jeśli huśtawka, to tylko z widokiem na góry!
Przy dolnej stacji kolejki
Szlak do góry
Mini-muzeum kolejki przy stacji pośredniej
“I do góry, tam, gdzie wieje wiatr…”
Coraz wyżej
Pod szczytem Chopoka, w chmurze
Idziemy na wierzchołek
Widoki z góry
Po odpoczynku, walcząc z wiatrem (teraz dopiero doceniłam polar “dla dwojga”, chroniący małego chuścioszka przed zimnem!) przeszliśmy na Ďumbier (2 043 m n.p.m.), gdzie wielu turystów nie spotkaliśmy (było pochmurno i stosunkowo późno, zresztą główny ruch turystów w tym rejonie koncentruje się wokół Chopoka i kolejki), za to stanęliśmy oko w oko z kozicą.
Coraz bliżej Ďumbier
Miłe spotkanie
Szczyt Ďumbiera przed nami
Jedno z rzadkich zdjęć rodziny w komplecie
Pożegnanie z kozicą
Ze względu na czas, przejście do Chaty gen. Stefanika było dość szybkie, ale miłe (w samym schronisku zdziwił mnie spory ruch – zapamiętałam je jako dość kameralne), za to ostatni odcinek zejścia po kamulcach dłużył się niemiłosiernie…
Chata gen. Stefanika za jedną górką…
Trasa:
Srdiečko – Kosodrevina – odbočka na Chopok – Chopok – Demänovské sedlo – Krúpovo sedlo – Ďumbier – Krúpovo sedlo – Chata generala M.R. Stefánika – Trangoska – Srdiečko
26 GOT
Pingback: Na Chopok przez Deresze, czyli inny wariant znanej trasy | W podróży przez życie