Panowie i panie wędrują spokojnym, z lekka ceremonialnym krokiem po deptaku od pijalni w stronę uzdrowiskowego parku. Widać gestykulację podczas rozmów – stonowaną, by nie uronić ani łyczka cennej wody z dzbanuszka. Słychać szelest sukien i odgłos lekkich kroków. Lekki wiatr rozwiewa starannie ułożone fryzury. Góry w tle śmieją się letnim słońcem…
Wygląda znajomo? Jeśli byliście w choć jednym uzdrowisku i poświęciliście parę minut na spacer po deptaku – znacie ten widok. Choć scenka pochodzi z pocztówki z Iwonicza sprzed 100 lat (pocztówkę zob. tutaj), nic a nic się nie zmieniło…
Moje dzieciństwo upłynęło pod znakiem wyjazdów do Uzdrowiska. Dzień mijał nam na górskich wycieczkach, jednak zaczynał się i kończył – na deptaku, od rytualnego dzbanuszka wody mineralnej. Aby nie umrzeć z nudy, wieczorne spacery w rytm muzyki do kotleta na dansingu w domu zdrojowym, do rytmu cieni postaci podrygujących gdzieś obok rytmu na parkiecie, zapełniałam szkicami postaci, które co roku dostarczały mi widowiska. Pan w Kowbojskim Kapeluszu, w barwnej rozchełstanej koszuli i złotym łańcuchem na piersi, co roku w towarzystwie innej wyfiokowanej damy… Pani w Za Ciasnej Mini, ubrana zawsze w najżywsze kolory, w szpilkach wyższych niemal od siebie samej… Blond Bestia w Złotej Kurteczce otoczona wianuszkiem adoratorów… Pan Gawędziarz, którego słowotok kołysał do snu lepiej niż turkot kół pociągu wiozącego mnie do Uzdrowiska.
Do Uzdrowiska przestałam jeździć już dawno, jednak te wszystkie postaci i sceny zrosły się ze mną na stałe. Folklor uzdrowiskowy (bo śmiało mogę powiedzieć, że coś takiego istnieje) stał się częścią mnie, choć niezbyt uświadomioną. Ukrył w głębi mnie – by znienacka wyskoczyć, kiedy najmniej się tego spodziewałam.
Kiedy zawitaliśmy w Iwoniczu, od razu poczułam się znajomo. Deptak, kuracjusze, pijalnia – te same zachowania i gesty… I mimo że to nie było Uzdrowisko z moich dziecięcych lat, a w centrum trwał remont i domy uzdrowiskowe prezentowały się w pięknej scenerii koparek, poczułam, jakby czas stanął w miejscu… Bo może na tym właśnie polega folklor uzdrowiskowy od ponad stu lat?
* Iwonicz to jedno z najstarszych polskich uzdrowisk, informacja o wodach mineralnych w jego okolicy pochodzi już z XV w., a jako uzdrowisko opisał je w 1578 r. nadworny lekarz Stefana Batorego – Wojciech Oczko w rozprawie “Cieplice”. W XIX w., kiedy uzdrowiska i uzdrowiskowy styl życia stały się modne, nastąpił intensywny rozwój Iwonicza, pobudowano obiekty zakładu kąpielowego oraz łazienki, z tego czasu pochodzą też drewniane wille w stylu szwajcarskim. Obecny podział na Iwonicz i Iwonicz-Zdrój jest bardzo młody, bo pochodzi z 1956 r., wcześniej Iwonicz stanowił jedną całość.