„Mieszkańcy byli samowystarczalni, wytwarzali wszystko co było potrzebne im do zaspokojenia podstawowych ludzkich potrzeb. Nadwyżki wyprodukowanych towarów (głównie płodów ziemi) wozili do pobliskich miasteczek tam nimi handlowali. Czasami zapuszczali się nawet do Bardiowa, na stronę dzisiejszej Słowacji. Dzięki pracowitości bogacili się, stać ich było na odprężenie przy muzyce i zabawie. Choć bywały chwile że nie było łatwo: klęski, choroby, beskidnicy czyli karpaccy rozbójnicy, częste w terenach przygranicznych najazdy obcych wojsk, niesprzyjające warunki klimatyczne nie dokonały zagłady mieszkańców Wołtuszowej. Życie odradzało się na nowo.” (źródło cytatu – klik). Kres tej sielance położyły wydarzenia po II wojnie światowej – mieszkających w Wołtuszowej Łemków wysiedlono na Ukrainę, a ich chaty zostały spalone przez UPA. Życie już się nie odrodziło…
Dziś do Wołtuszowej prowadzą drogowskazy oraz tablice ścieżki dydaktycznej. Teren wiejskiego cmentarza i cerkwiska został uprzątnięty, a na wzgórzu znajduje się miejsce na odpoczynek pośród współczesnych rzeźb „typów łemkowskich”. Nie zmienia to odczucia, które towarzyszy całej wędrówce poprzez wymarłą wieś, że się przebywa pośród duchów i wystarczy jedno skinienie czarodziejskiej różdżki, by na chwilę las i łąki zaludniły się gwarnymi gospodarstwami, by usłyszeć śmiech i rozmowy mieszkańców…
Beskidzka trasa kurierska
Bajorko
Droga do Wołtuszowej
Okolica jest przepiękna i nic dziwnego, że niegdyś tętniło tu bujne życie: z dala od cywilizacji, za to w zgodzie z naturą. Małgosia w Wołtuszowej czuła się świetnie, aż nie chciała wracać, tylko iść dalej w góry. Jak się patrzyło na jej wesołe biegi, obroty i podskoki (wędrowała w towarzystwie licznego stadka wymyślonych króliczków), można było sobie wyobrazić żyjące tu niegdyś i bawiące się dzieci. Magda za to cały spacer spokojnie przespała, wtulona we mnie.
Błotko!
Teren dawnego cmentarza
W górach jest wszystko, co kocham…
Zupełnie nieprzemawiające do mnie rzeźby
A ja pójdę dalej…!
Szaleństwa na łące
M. i wiatr…
Strome zejścia M. niestraszne
Tablice oglądamy uważnie
Chwila dla Taty…
Spacer po Wołtuszowej wyszedł nam niejako przypadkiem, dzień miał obfitować w ulewne deszcze i nastawialiśmy się na zwiedzanie uzdrowisk i typowo miejskie łażenie, stąd nasz niezbyt może adekwatny strój. Okazało się jednak, że Magdzie było bardzo wygodnie w lekkiej przewiewnej sukieneczce Tup Tup, udało się jej nie przepocić w chuście (a było upalnie); natomiast Małgosi jej pozornie mało spacerowa kreacja nie krępowała ruchów, a małego Czerwonego Kapturka wiatr uskrzydlał. Na szczęście buty bardziej terenowe były pod ręką, bo „Beskid Niski=Beskid Śliski” i błoto nie zawiodło. Udało się tym razem bez malowniczych ślizgów do kałuży.
Wołtuszowa leży w pobliżu Rymanowa-Zdroju, przez jej teren prowadzą ścieżki zdrowia i jest to popularny szlak spacerowy kuracjuszy wypoczywających w uzdrowisku, stąd ruch tu znacznie większy niż w innych wymarłych wsiach Beskidu Niskiego.