Szalony zimowy weekend w Bieszczadach – cz. 1

Pomysł zimowego wyjazdu w Bieszczady narodził się dość spontanicznie, jako “doczepienie” się do wyjazdu organizowanego przez naszą koleżankę w ramach kursu przewodnickiego (tzw. SGO). Było bardzo miło, jednak nasz rogaty indywidualizm co i rusz wyzierał – i bódł, więc choć wyjazd był zorganizowany – to akcenty własne bardzo silnie dały o sobie znać.

Zdecydowaliśmy się przyjechać dzień wcześniej i przenocować w Ustrzykach Górnych, tak więc aby dobić do grupy startującej wczesnym rankiem z przystanku autobusowego w Pszczelinach-Widełkach mieliśmy dodatkowe 7 km do przejścia. Szłoby się rewelacyjnie, gdyby nie jakiś wiejski piesek, który uparcie chciał się z nami przejść, a ponieważ wiedzieliśmy, że czeka nas długa trasa, do tego w kopnym śniegu i bez powrotu w punkt startu – zależało nam na tym, by jednak zmienił zamiar. Ufff, udało się. Dobiliśmy do reszty grupy już bez pieska.

Początek szlaku wcale nie okazał się dla nas taki banalny, jak pamiętaliśmy z warunków letnich, było dużo śniegu, a do tego stawialiśmy pierwsze kroki na rakietach – o, dla mnie to wcale nie taka łatwa sztuka! Przynajmniej na początku.

DSC_2443

DSC_2446

DSC_2461

DSC_2466

Podejście w osłonecznionym lesie upływało bardzo miło, choć mozolnie, czas też… i ani się obejrzeliśmy, zaczęło się robić późno a na zbocze wchodzić cień, o czym dobitnie przypomniały moje łatwo odmrażające się ręce. Aby im ulżyć, podkręciliśmy z Kubą tempo, rezygnując z części kursanckich “panoramek” i na grzbiet Bukowego Berda wybiliśmy się długo przed resztą grupy. Tam powitał nas iście arktyczny wiatr, czym prędzej zmieniliśmy strój na wersję “polarną” (o, jak lekko zrobiło się w plecakach!) i zaczęliśmy iść jeszcze szybciej, gdyż było zimno i coraz ciemniej.

DSC_2478

DSC_2496

DSC_2500

DSC_2503

DSC_2505

DSC_2512

Muszę przyznać, że przy porywistym wietrze nie czułam się w rakietach na kolejnych “kopkach” (zwłaszcza w dół) zbyt pewnie, szczególnie gdy widziałam coraz mniej, no ale ja tchórz jestem.

DSC_2518

DSC_2523

DSC_2537

DSC_2538

W międzyczasie zrobiło się ciemno i zaczął nam doskwierać brak zapomnianej mapy (chyba przez to poranne wstawanie nie sprawdziliśmy, czy mamy wszystko, co zazwyczaj zabieramy – niestety, takie chwilowe zidiocenie odbija się potem czkawką): szlak oczywisty w warunkach bezśnieżnych i dziennych, po ciemku, bez wyraźnej ścieżki, już oczywisty nie był, więc w rejonie Przełęczy Goprowskiej zaczekaliśmy na resztę grupy.

Hmmmm, dość strome zejście na rakietach to zdecydowanie nie to, co tygryski lubią najbardziej, ale nie pojechałam 😉

Przechodziliśmy tuż pod Tarnicą, pierwotnie w planach było wejście na wierzchołek, ale w warunkach kompletnego braku widoczności nie miało ono większego sensu, zwłaszcza że na szczycie byliśmy już kilkakrotnie wcześniej. Tak więc z Przełęczy pod Tarnicą zeszliśmy do Wołosatego (wreszcie przetarty odcinek szlaku!), skąd metodą kombinowaną (pieszo-samochodową) dotarliśmy z powrotem do Ustrzyk.

Była 23…

Trasa: Ustrzyki Górne – Pszczeliny-Widełki – Widełki (1016) – Widełki – Bukowe Berdo – Przeł. Goprowska – przeł. pod Tarnicą – Wołosate – Ustrzyki Górne

31 GOT         

6 thoughts on “Szalony zimowy weekend w Bieszczadach – cz. 1

  1. tak, takiej zimy teraz w górach brakuje. W mieście za nią nie tęsknię, natomiast w górach śnieg zawsze inaczej się odbiera (w szczególności jak się jedzie z zamiarem jeżdżenia na nartach).

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s