Bezkresne morze, nieznana dal, o której opowiada porywisty wiatr – czyż w tej scenerii mogłoby zabraknąć ptaków gotowych do dalekiego lotu? Z nami nad morze wybrały się nie prozaiczne mewy, lecz poetyckie jaskółki…
W szarych jaskółkach zakochałam się od pierwszego wejrzenia, gdy tylko zobaczyłam je na stronie Natibaby. Spodziewałam się niecienkiej chusty, jednak jej rzeczywisty wygląd przerósł moje oczekiwania. Bardzo gruba, mięsista i zwarta, chropowata i czepliwa – zdecydowanie jest chustą dla małego słoniątka (z pewnością nie dla maluszka). Dość sztywna, mimo że trafiła do mnie już podłamana – wymaga sporego wysiłku przy dociąganiu, a także – zawiązaniu węzła. Za to nosi bajecznie i cudownie odejmuje kilogramy kochanego ciężaru, a także – dzięki chropowatości – mocno trzyma, nawet gdy Mały Wiercipięta stara się rozwalić wiązanie. Na dłuższe spacery spisuje się na medal – są one z nią czystą przyjemnością.
Jaskółki są jednym z moich ulubionych natkowych wzorów, a szaro-różowe połączenie kolorystyczne dodaje im uroku (i choć żaden z tych kolorów nie jest moim ukochanym – razem tworzą wspaniałą mieszankę).