Żadna huśtawka nie jest tak interesująca, jak ta, z której widać góry. Żaden owoc nie smakuje tak jak ten zjedzony na świeżym powietrzu. Żaden pluszak nie może się równać z prawdziwym zwierzątkiem, a dla małego mieszczucha urok wsi jest nieodparty. To, co nam się wydaje być zwykłym podwórkiem – w wyobraźni Dziecka staje się Zaczarowanym Ogrodem pełnym tajemnic.
Brykające króliczki, zaczarowane kwiatowe wróżki, urok huśtawki i spisywania wrażeń z wycieczek, chwila oddechu i zwolnienia tempa… To też jest bardzo potrzebne i maluchom, i nam.
Wyjazdy z małymi dziećmi mają to do siebie, że nie codziennie wychodzi się z miejsca noclegu bladym świtem, a wraca – późną nocą. Po pierwsze – bo noce nie są przespane jak kiedyś i rodzic funkcjonuje czasem w zwolnionym tempie, po drugie – i nie mniej ważne – bo samo dziecko też potrzebuje zwolnić tempo.
Małe Podróżniczki nie wędrują ani nie zwiedzają przez całą dobę. Mają też – poza zabawami na szlaku – sporo czasu na błogie nicnierobienie. Choć to słowo jest zupełnie nieadekwatne w przypadku Maluchów, które potrafią wymyślić sobie milion zajęć. I wcale nie trzeba w tym celu zabierać całego bagażnika zabawek… Na ostatni wyjazd nie wzięliśmy za dużo zabawek M., zwyczajnie z braku miejsca, ale okazało się, że i tak było ich zdecydowanie za dużo, bo przegrały rywalizację z ogrodem naszych gospodarzy.
Małgosia bowiem na wyjazdach…
… Podziwia zwierzęta – dziewczynki od małego mają kontakt z psami, uczymy je też szacunku i miłości do innych istot żywych. Hitem ostatniego wyjazdu były mieszkające u naszych gospodarzy puchate króliki, które już na tyle się oswoiły, że same przychodziły do M. i dawały się jej karmić. Kury natomiast okazały się oporne.
… Szaleje na huśtawkach…
… Buszuje wśród kwiatów…
… Tworzy swoje notatki i wczytuje się w nie zawzięcie…
… rysuje, gra w gry (najchętniej plenerowe) i opiekuje zabawkami.
A Magda… po prostu dziwi się światu.
Ja natomiast, zamiast odpocząć z książką, biegam za nimi z aparatem, bo te chwile „czasu zatrzymanego” są też ważne – i jakże piękne oraz niepowtarzalne!
Uległam też małej pokusie… Zawsze zastanawiałam się, dlaczego rodzice bliźniąt ubierają je w jednakowe ubranka, nie wydawało mi się to w ogóle ciekawym pomysłem, w dodatku – tłumiącym indywidualność maluchów. Tymczasem teraz, gdy mam dwie dziewczynki, pokusa ubierania ich podobnie jest silna, dużo silniejsza niż się spodziewałam. Na szczęście Małgosia i Magda są na tyle różne (nie tylko wiekowo), że mała zabawa z bardzo twarzowymi ubrankami Tup Tup niczemu nie szkodzi, a dodaje uroku…
Magda – sukieneczka
Widać, że Młodym Damom podoba się w górach oraz podoba się obcowanie z przyrodą.
a ja uczę się, że na nocleg warto wracać ciut wcześniej niż tuż przed spaniem… nie idzie za łatwo, ale…
Twoje córeczki mają szczęście – ja magię huśtawki z widokiem na góry odkryłam dopiero w podstawówce, podczas szkolnej wycieczki w Tatry… Dziś zwalniam urlopowe tempo przez wzgląd na Jana i ponownie odkrywam, ze może być przyjemnie również na nizinach, w schronisku, agroturystyce… Odpoczywamy ciekawie mimo dużo krótszych tras.
Oby obie królewny umiały dziwić się światu jak najdłużej, a rodzice nauczyli się od nich zwolnić tempo w podróży i odkrywać uroki “nicnierobienia” – które dla maluchów na łonie przyrody i tak jest zawsze wyjątkowo aktywne 🙂
(Przy okazji podziwiam umiejętność stworzenia nienachalnego posta reklamowego, choć po tytule obiecywałam sobie więcej…)
Ja tego uroku zaznałam wcześnie, jeszcze nie chodziłam, a byłam na pierwszym szczycie (Wysoka w Pieninach), prawie co roku byliśmy z rodzicami w górach, za to morze zobaczyłam po raz pierwszy w liceum 🙂 M. już widziała i jedno, i drugie 🙂