Nie zawsze tydzień przebiega lekko, nie zawsze po nim mamy siłę, by ruszyć się gdzieś dalej… Niezmiennie jednak Starsza M. wyciąga nas na spacer. Jak nie zawieść dziecięcych marzeń o przygodzie, gdy siły akurat odmówiły współpracy? Czasem pomaga w tym odrobina magii… Prawdziwej, no bo jak nazwać to, że podczas krótkiego spaceru po lesie spotykamy mnóstwo zwierzątek, tak ukochanych przez maluchy: najpierw bardzo przyjaznego pieska, następnie – drogę przebiegają nam na wyciągnięcie ręki sarenki, a na koniec – zza zakrętu wyłania się piękny czarny koń, który nie dość, że daje się pogłaskać, to jeszcze – przyjmuje z rączek Starszej M. daninę w postaci marchewki. Do tego – zza każdego krzaka wyglądają leśne duszki!
A przecież miał być to tylko zwykły niedaleki spacer koło rezerwatu… W dodatku – w pochmurny dzień.
I jak tu nie wierzyć w magię?
Szlak nie zawsze biegnie prostą drogą…
Pączki – towarzyszą nam od listopada (!!!)
Przed siebie…
(przy okazji łamiemy chustę koleżanki 🙂
Wyjątkowo ładne bele drzewa
Zje czy powącha?