Dösnertal – piękna, aczkolwiek mozolna dolina

Nasze pożegnanie z Alpami odbyło się nie do końca tak, jak chcieliśmy – planowaliśmy wejść na jakiś szczyt, popatrzeć na panoramkę 360 stopni dookoła. Niestety, prognozy były nie najlepsze i wybraliśmy dolinę. Dość stromą dolinę, ale jednak chroniącą nas przed ewentualnym załamaniem pogody lepiej niż odkryty szczyt. Wybór padł na Dösnertal, określaną mianem mniej znanej perełki Wysokich Taurów.

Początkowe chmury dość szybko się rozwiały, oferując nam przepiękny spektakl światła i cienia

W dolinie znajdziemy dwa jeziora – pierwsze, ukryte wśród lasów i o pięknej zielonkawej barwie i przejrzystej wodzie, w której widać zatopione pnie a okoliczne góry – malowniczo się odbijają. Dojdziemy do niego już po niedługim spacerze wygodną drogą od parkingu.

Dojście do drugiego jeziora jest dużo bardziej mozolne: idziemy stromą ścieżką poprzez las (w głębi ducha wdzięczni, że wcześniej ktoś skosił szlak z rozlicznych chaszczy), potem wychodzimy na pastwiska i dalej pniemy się do góry a następnie… wchodzimy na kolejne polodowcowe progi, na których zawsze wydaje się nam, że to “już”, a tymczasem – trzeba piąć się dalej 😉 Wreszcie osiągamy ładną i widokową górną część doliny z licznymi wartkimi strumieniami.

Jeszcze tylko kolejny próg i jesteśmy nad górnym jeziorem – Dösener See, przy schronisku Arthur von Schmid Haus. Tu widoki na jezioro i okoliczne trzytysięczniki naprawdę zachwycają, szkoda tylko, że pogoda znów zaczyna się sypać i po krótkim postoju musimy schodzić.

Schodzimy szybko – obserwacja nadciągających z doliny nieciekawych chmur zdecydowanie przyspiesza tempo.

Leave a comment