Z racji zawodu kontakt z dziełami Hasiora mam dość częsty, jednak nigdy nie zapałałam do nich sympatią (to chyba zresztą największym jego zwolennikom trudno osiągnąć), fascynacją ani nawet – zrozumieniem. Moje historycznosztuczne miłości umieszczone są w zupełnie innym miejscu w czasie i przestrzeni. To ostatnie akurat się nie zmieni, ale konieczność objaśnienia jego dzieła (z pominięciem lub złagodzeniem obecnego w nim okrucieństwa) trzyipółlatce spowodowała zupełnie inne spojrzenie na prace artysty. Może wreszcie i ja go zrozumiem…?
Zakopiańska Galeria Władysława Hasiora to bardzo ciekawe muzeum, zakomponowane przez samego artystę, pełne luster, tajemniczych zakamarków oraz skrzyń pełnych na co dzień spotykanych materiałów, z których Hasior tworzył swoje dzieła. Starszej M. te ostatnie skojarzyły się z odnalezionymi znienacka pirackimi skarbami. Hmmm, coś w tym jest…. Bardzo ciekawym doświadczeniem było także tłumaczenie, jakie elementy poszczególnych prac pochodzą z przedmiotów codziennego użytku (np. części motocyklowe, szmatki etc.) i zabawa w ich znajdywanie. Na objaśnianie traumy historii XX wieku przyjdzie jeszcze czas…
A tymczasem – wycieczka w groźny i trudny, choć (nawet dla mnie) fascynujący świat.
“Hasior to krewny późnośredniowiecznych plastyków-poetów ewokujących piękny i potworny świat łączący rzeczywistość z metaforą i zaświatem, mający oczarować człowieka nękanego rzeczywistością i tęskniącego za jej przekroczeniem – epoka Hieronima Boscha, Bruegla, czarownic czy hiszpańskich lubowników męczeństw. […] Żadna rzecz nie jest u niego tym, czym jest, ale tym, czym może ją widzieć niekontrolowana wyobraźnia. To jest bajka jeszcze i dlatego, że w zdaniach Hasiora wyrazy znaczą co innego niż każdy z osobna” (Marek Rostworowski, cytat za stroną muzeum).
Dla mnie sztuka Hasiora jest dość trudna, ale jedno jest pewne – nie da się koło niej przejść obojętnie.
widzisz, ja lata się przed nim broniłam, odrzucając, że niezrozumiała, brzydka etc (kocham barok i XIX wiek 😉 aż wreszcie dziecko sprawiło, że do mnie przemówiła. choć trochę 🙂
Dzięki za ten wpis. Co roku odwiedzamy Zakopane, ale tam nie bylismy jeszcze. Nadrobimy zimą 🙂