Wprawdzie “Walentynki” definiowane jako okazja do okazania sobie czułości i miłości obchodzimy… cały rok, w codziennej “podróży przez życie”, a 14 lutego różowe serduszka i inne gadżety nie goszczą w naszym domu, niemniej jednak czemu w walentynkowy wieczór nie odbyć podróży sentymentalnej po dwóch Dolinach Miłości, w których przyszło nam gościć? Dwie skrajnie różne doliny, odmienne pory roku oraz pogoda… i my.
Nad popołudniowo-wieczorną Odrą
Wizyta w Dolinie Miłości w Zatoni Dolnej przypadła na piękny ciepły majowy wieczór, a bardzo kameralnemu spacerowi przyświecało chylące się ku zachodowi słońce. Miejsce samo w sobie jest niezwykle nastrojowe, a już przy takiej porze i pogodzie to w ogóle można było się rozmarzyć. Spacer z zamkniętymi marzycielsko oczami nie był jednak możliwy – na ścieżkach zdarzały się całkiem pokaźne przeszkody, a w bardziej zachaszczonych fragmentach parku zamiast trzymać się za ręce – intensywnie oganialiśmy się od jakichś latających paskudztw. Jednak nawet gryzące owady, których nie znoszę, nie zdołały popsuć magii miejsca.
Przeszkoda na drodze miłości? 🙂
Sporych rozmiarów założenie parkowo-krajobrazowe na Wzgórzach Zatońskich niedaleko Cedyni stworzyła – jakżeby inaczej – kochająca żona, w oczekiwaniu na powrót męża. Dziewiętnastowieczna Penelopa nazywała się Anna von Humbert i to z jej inicjatywy w 1850 r. powstała “dolina, którą miłość stworzyła” (tak głosił zawieszony u jej wejścia transparent). Poprzez wzgórza i jary nad Odrą wytyczono alejki, stworzono stawy, pobudowano mostki i romantyczne pawilony (m.in. Domek Szwajcarski i Leśniczówkę). Miejsce szybko stało się popularnym celem spacerów okolicznych mieszkańców oraz turystów, powstały nawet zalążki infrastruktury (gospoda). Kolejni właściciele dorzucali swoje kamyczki do ogródka – dosłownie, gdyż w latach 20. XX w. w parku ustawiono sporo kamieni upamiętniających postaci uznawane wówczas za wybitne – pośród kompozytorów i poetów nie zabrakło też Bismarcka i Hitlera. Po 1945 r. położony w strefie przygranicznej park stanowił jedynie źródło drewna: alejki zarosły, budowle rozpadły się lub zostały zniszczone, a stawy i strumyki wyschły. Wszystko zdziczało, dopiero od kilku lat grupa entuzjastów porządkuje teren i stara się przywrócić mu pierwotny kształt.
http://www.dolinamilosci.pl/index/
Dolinę Miłości w Górach Kruczych odwiedziliśmy natomiast w bardzo nastrojowej… zimowej mgle, chwilami na tyle gęstej, że aż dolinę słabo widzieliśmy. W XIX w. popularny cel romantycznych spacerów, dziś ta Dolina Miłości jest znacznie bardziej zapomniana niż Zatoń Dolna, a samo jej “namierzenie” zajęło nam sporo czasu i kosztowało trochę wysiłku.
Góry Krucze to mało znane pasmo Gór Kamiennych, o stromych skalistych zboczach, z głęboko wciętymi dolinami potoków (jednym z nich jest Miłość, stąd nazwa doliny). Potrafią być naprawdę bardzo widokowe. No dobrze, nie w gęstej mgle…
Pingback: W krainie zielonej różnorodności – Cedyński Park Krajobrazowy | W podróży przez życie