Czasem tak się zdarza, że zupełnie przypadkiem trafiamy na coś, co stanowi idealne uzupełnienie nas samych albo – niejako – wyraz naszej osobowości. Ja znalazłam – na chuście.
Już sama nazwa chusty LennyLamb Na krańcu świata mi się spodobała, no bo kto jak nie my ma na ten kraniec świata – w dodatku z dzieckiem! – dotrzeć. Później zaczęłam patrzeć na szczegóły i do gustu przypadł mi wzór – delikatny, stonowany, a zarazem – wyrafinowany, jakby z lekka w stylu przypominający bardzo dawne czasy, bliskie memu sercu. Dopiero na samym końcu – doczytałam, że chusta jest swego rodzaju dziełem sztuki, a mianowicie reprodukcją ryciny, która pojawiła się w książce Flammariona L’atmosphère: météorologie populaire. Jej autor i czas powstania nie są dokładnie znane, być może jest to dzieło artysty niemieckiego renesansu. Przedstawia ona człowieka przekraczającego horyzont, odkrywającego nowe światy, tego, któremu dane było poznać i ziemię, i niebo…
Sztuka, renesans, podróże, odkrywanie nieodkrytego – czy trzeba więcej, bym się zakochała?…
Trzeba było więcej, a mianowicie – używania. Chusta trafiła na nasz jesienny wyjazd nowa, a my nie mieliśmy czasu ani głowy zajmować się jej łamaniem – od początku była miękka i wiązała się się świetnie, a podczas kilkugodzinnego noszenia – nie luzowała się wcale. Nie za cienka, nie za gruba, dość “miąższysta”, nosiła bardzo ładnie. Mimo że Młodsza M. swoje ważyła, a chodziliśmy dużo – nie wrzynała mi się w ramiona, a ciężar nie dokuczał zanadto.
Na krańcu świata w mojej pamięci na zawsze będzie się wiązać ze wspomnieniem ostatnich pięknych ciepłych dni jesieni – z urokiem podróży i bliskości.
***
Sometimes it happens that quite by chance you find something that is a perfect complement to you, or – even – an expression of your personality. I found it – on a wrap.
At first, I loved the name of this wrap: Horizon’s Verge! It expressed our dream to travel everywhere with our beloved daughters – even to the verge of horizon. Then I started to look at the details and loved its pattern – gentle, delicate, and at the same time – sophisticated, it reminded me of very old times, close to my heart. Only at the very end – I read that this wrap is a kind of work of art, namely reproduction of an engraving from the Flammarion’s L’atmosphère: météorologie populaire. Its author and time of origin are unknown, perhaps it is a work of an unknown German artist of the Renaissance. It shows a man crossing the horizon, discovering new worlds, the one to whom it was given to see both the earth and the sky …
Art, Renaissance, traveling, exploring undiscovered, wonderful pattern – do I need more to fall in love? …
Yes, I needed – wearing this wrap. We received it just before our autumn trip and didn’t have time to bother with breaking it in but it was soft and supportive from the beginning. Not too thin, not too thick, but dense, it was wonderful to wear, even for a many-hour walk in the mountains.
I really love this wrap and it will always remind me of sunny autumn days.