Zima w górach jest piękna, zwłaszcza jak nasypie śniegu w ilościach hurtowych. Bajka – ale podziwiając ją, trzeba pamiętać, że po solidnie ośnieżonych górach chodzi się znacznie wolniej i życie weryfikuje zamiary, trzeba więc mieć w zanadrzu plan awaryjny, a najlepiej kilka.
Podczas zimowej weekendowej wycieczki w Beskid Mały planowaliśmy zdobyć Czupel, zrobić piękną pętlę… Cóż, Czupel zdobyliśmy parę lat później,a wtedy przez dwa dni zrobiliśmy łącznie 34 GOTy, chodząc całe dnie. Brodzenie w bardzo głębokim nieprzetartym śniegu jest męczące, więc plany wymagały pilnej modyfikacji, jak zaczęło się robić późno, a my mieliśmy wciąż daleką drogę przed sobą.
Ale ile “zimowej bajki” zobaczyliśmy!
Dzień 1:
Międzybrodzie Żywieckie >>PKL>> Żar – Porąbka – Bujakowski Groń – Hrobacza Łąka – Przełęcz U Panienki – Hrobacza Łąka – Żarnówka Duża – Ubocz >>PKS>> Czernichów – Międzybrodzie Żywieckie
24 GOT
To był dłuuugi dzień. Na Żarze – tylko narciarze, dalej – szlak słabiutko przetarty, ale do Hrobaczej Łąki nie było tragicznie. Na spadek formy wpłynął też letni posiłek w zimnym (ok. 0 st. C) schronisku. Szlak na przełęcz U Panienki okazał się drożny, natomiast w stronę Gaików (planowaliśmy nocleg na Magurce Wilkowickiej) – jedynie ślad pojedynczego narciarza. Tymczasem słońce zaczęło się chować za horyzontem… Kiedy po dłuższym czasie podejścia okazało się, że przekopaliśmy jedynie mały kawałek – wróciliśmy do schroniska, by drogą spod niego zejść na dół. Droga jezdna miała śnieg “jedynie” po kolana, miejscami – po pas. Jedne z najdłuższych 2 km w moim życiu. Na szczęście zdążyliśmy na ostatni autobus do Czernichowa, skąd wróciliśmy do gospodarzy w Międzybrodziu – ci, lekko zdziwieni (mieliśmy spać gdzie indziej) na szczęście przyjęli nas z otwartymi ramionami…
Żar
Tu jeszcze nie było głęboko…
Ścieżka w śniegu
Ja swoją lekcję pokory miałam w moich rodzimych Górach Świętokrzyskich. http://tatry.inspiration.pl/viewtopic.php?t=6623 -> a tu krótka relacja.
PS. Piękne, zimowe fotografie ustrzeliliście 🙂
góry trzeba szanować, każdy kto po nich chodzi, uczy się tego prędzej lub później…
Piękne pejzaże.
Pingback: Baśniowy Beskid Mały (cz. 2) | W podróży przez życie
Ooo.. Akurat Czupel pewnej zimy zdobywałam w bardzo podobnych warunkach (tj. śnieg po kolana), ale Wam przynajmniej wynagrodził odrobiną błękitnego nieba – w naszym przypadku cały dzień szary jak na drugiej fotografii + opady śniegu 😦 Z pięknych widoków pamiętam jedynie pnie drzew – jak na ostatnim zdjęciu.
Przyznam, ze w pierwszej chwili (czytając skrót) myślałam, że z córką sobie takie cele stawiacie i -ambiwalentnie- włos mi się zjeżył na głowie z przerażenia i jednocześnie w sercu zakłuło z zazdrości. A tu po prostu znów wspólnie wspominamy – dzięki:)
nie, nie, jednak z dwulatką nie pchałabym się w kopny śnieg na tak długą trasę.
Wspominamy!