Jedna z pierwszych książek naszych dzieci trafiła do nas jeszcze zanim dzieci pojawiły się na świecie. Zanim jeszcze były w planach. Ba, zanim nawet jeszcze pomyśleliśmy, że to będą NASZE dzieci!…
…Był nietypowy początek grudnia 2007 roku. Wprawdzie zimno, ale – mokro i bezśnieżnie. Zupełnie niezależnie od siebie M&M’s-owi Tata i Mama podjęli decyzję o wyjeździe na beskidzkie Mikołajki SKPB w Teodorówce (impreza odbyła się tylko raz, a szkoda, bo fajna była). Jednym z punktów programu była gra terenowa – “manewry mikołajkowe” (rodzaj gry na orientację), polegająca na szukaniu prezentów pośród krzaków na górkach wokół Dukli.
W poszukiwaniu prezentów
Prezenty ukryte w terenie były symboliczne, w postaci numerków, wymienianych w Teodorówce na prezenty rzeczywiste, niektóre – z przymrużeniem oka. Ja z tego wyjazdu przywiozłam maskotkę-tygryska (do dziś M&M’s-y się nim bawią) i… przyjaźń, która z czasem okazała się czymś znacznie więcej. Do przyszłego M&M’s-owego Taty trafiła… książeczka dla dzieci o górach. Trafiła i została, czekając na Kogoś, kto jej czar w pełni doceni. Doczekała się…
Książeczka “Znam te słowa – W górach” uczy pojęć związanych z górami, takimi, jak na przykład “schronisko”, “kozica”, “pasterz”, a nawet – “alpinista” 🙂 Nadaje się zarówno dla dzieci przedszkolnych, jak i tych, które już radzą sobie z czytaniem (duże litery, proste zdania). Zestaw obrazek + krótki tekst, dość dobrze objaśniający pojęcia (w miejscu nowych pojęć w tekście pojawiają się obrazki – dziecko samo powinno użyć nowego słowa!), jest czytelny i interesujący nawet dla trzylatka. Starsza M. uwielbia te “górskie zgadywanki”, choć – po kilku czytaniach – nie stanowią one dla niej wyzwania, bo są dobrze opanowane, i czytamy je jak zwykłą książeczkę… Ukochaną, bo związaną z ukochanymi górami. Na pewno posłuży nam jeszcze długo… o ile Młodsza M. ich nie zje, bo książeczka ma miękką okładkę i kartki, przez co nie za bardzo nadaje się dla niemowlaka.
Lektura książeczki ma też skutki uboczne. Lżejsze i cięższe. Do tych pierwszych zalicza się konieczność demonstracji sprzętu wysokogórskiego, której to zażądała Starsza M., w dodatku – z pytaniami, kiedy ona będzie miała własny (no właśnie, kiedy??? chyba pomału czas zacząć uczyć się asekuracji dziecka, by po Tatrach chodzić bez drżenia serca…). Do tych drugich – wzmożony górski bzik i żądania górskich wycieczek. A zatem – jak nie chcecie jechać w góry, nie kupujcie dzieciom tej książeczki… 🙂
Wspomnieniem naszej historii otwieramy nowy cykl “Przygody z książką”, w ramach projektu blogowego popularyzującego czytelnictwo wśród dzieci (zajrzyjcie, co wymyślili inni). Kolejna nasza “przygoda” książkowa – już za dwa tygodnie…
Jaka super książka 🙂 Nawet nie wiedziałam, że są takie górskie lektury dla dzieci! A co do Teodorówki, to mam wyjątkowy sentyment do tego miejsca, gdyż dawno temu miałam okazję w niej chatkować i był to absolutnie wyjątkowy czas! No i ten widok na Cergową…mrrrr
a ja jakoś wolę inne chatki, a najbardziej – własny namiot 😛
Własny namiot to w ogóle inne bajka. Ale ja w Teodorówce byłam za czasów, gdy nie było tam normalnego kibla, woda tylko w studni i człowiek mył się praktycznie na ulicy 😀
Ciekawe, czy można ja jeszcze kupić. Moim dziewczynom na pewno by się spodobała, już są zainfekowane górami. W tym roku zdobywały Klimczok. Nawet dwulatka podchodziła na nogach. A poza tym lubimy zabawy książkami w których niektóre słowa są zastąpione obrazkami.
niedawno widziałam w składnicy książek na Koszykowej…
Jak romantycznie 🙂
I aż miło popatrzeć jak córy nie tylko “wysysają z mlekiem matki”, ale i wyczytują z ksiązeczki ojca miłość do gór 😛
można, można 🙂
książki M&M’s-owego Taty jeszcze się pojawią w tym cyklu… 🙂
ktoś miał bardzo fajny pomysł na książkę 🙂 dobrze wiedzieć, ze takowe książeczki są 🙂
Piękny wpis z górską inspiracją i kawałkiem historii rodzinnej w tle 🙂
Polecę do hali sprawdzić czy to mają.
Pingback: Przygody z książką / Blogi w projekcie | Dzika Jabłoń
Chcemy w góry, chcemy! Dobrze wiedzieć, że jest taka książka. Nasz roczniak zaliczył pierwsze szczyty i nie będzie to nasze ostatnie słowo 🙂