Nosidło ergonomiczne – brzmi poważnie i skomplikowanie. Tymczasem ta poważna nazwa kryje w sobie bardzo prostą treść. Otóż nosidło ergonomiczne to zazwyczaj po prostu prostokątny kawałek materiału, odpowiednio pozszywany, z wypełnionymi gąbką pasami zakończonymi klamrami. Gdzie tkwi jego magia? W prostocie właśnie.
Nosidełka ergonomiczne – dzięki szerokiemu siedzisku (panelowi) – pozwalają nosić dziecko w pozycji fizjologicznej, zdrowej dla bioder “żabki”, zapewniając komfort zarówno rodzicowi, jak i maluchowi. Nie są usztywniane, dopasowują się do małego ciała, dzięki czemu plecki malucha mogą pozostać fizjologicznie zaokrąglone, a mały kręgosłup nie jest nadmiernie obciążony. Można w nich nosić dziecko zarówno z przodu, jak i na plecach (ale zawsze przodem do rodzica). Łatwo i szybko się je zakłada oraz zdejmuje. Są poręczne, gdyż zajmują niewiele miejsca. Polecane dla dzieci samodzielnie siadających, dostępne zazwyczaj w dwóch rozmiarach – baby/standard (dla malucha) oraz toddler (dla starszaka) – starczają zazwyczaj na długo. Ich minusem jest z pewnością spora cena, jednak wiąże się ona z wysoką jakością.
Mimo wszystkich tych podobieństw, nosidła ergonomiczne różnych producentów różnią się między sobą – i to znacząco, dlatego jeśli decydujemy się na zakup – najlepiej przymierzyć, które najbardziej nam i dziecku pasuje.
Dziś słów parę o trzech z nich: Tula, LennyLamb oraz Emeibaby.
Nosidełko ergonomiczne produkowane przez rodzinną firmę o polskich korzeniach, która zrobiła furorę na świecie. Szyte w Polsce i Meksyku Tule słyną z jakości i trwałości – z tego powodu ceny używanych nosidełek na rynku wtórnym nie są wiele niższe niż nowych (a w przypadku limitowanych edycji – nawet wyższe). Starszą M. nosiliśmy w Tulach (najpierw w rozmiarze standard, potem – toddler) bardzo dużo na przestrzeni kilku lat – a nosidełka wciąż pozostały tak samo sprawne, jak na początku. Nic się nie pruje, nie strzępi ani nie przeciera mimo naprawdę intensywnej eksploatacji.
Ogromnym atutem Tuli jest również prostota użycia i szybkość zakładania. To idealne nosidełko dla niecierpliwych oraz tych, którzy nie mają warunków na dłuższe wiązanie chusty czy też regulację nosidła. Prostota ta nie ogranicza jednak komfortu, bo dopasowany krój oraz porządne wypełnienia pasów na ramionach i biodrach zapewniają wygodę zarówno noszącemu, jak i noszonemu.
Prostota użycia rozpościera się także na inne aspekty. Tulę czyści się wyjątkowo łatwo, nadaje się też do prania w pralce. Solidny materiał nie wymaga szczególnie delikatnego obchodzenia się z nim (oczywiście, wszystko w granicach rozsądku). Podczas snu główkę podtrzymuje kapturek, który chroni też od wiatru i słońca – nieużywany można schować do kieszonki na pasie (gdy nosimy dziecko z przodu, przyda się ona tez na inne drobiazgi).
Tula – nawet w rozmiarze standard – to nosidełko dla sporego (rozmiarowo) dziecka. Szeroki panel sprawia, że drobniejsze maluchy (zwł szczuplejsze i o krótszych nóżkach) mogą do niego dość późno dorosnąć (panel powinien podpierać całą długość uda, ale nie dalej niż do kolanka, jeśli dziecko robi w Tuli “szpagat”, znaczy to, że jeszcze na nią za wcześnie).
Nowe nosidełko Tula jest dość sztywne, miększe i łatwiej dopasowujące się do ciała robi się dopiero po dłuższym noszeniu.
Odrębną kategorię stanowią Tule WC, czyli Wrap Conversion – szyte z chust (w zależności od ilości użytej chusty, dostępne w wariantach semi, half oraz full). Są one kilka razy droższe niż nosidełka ze standardowej oferty (a na rynku wtórnym – w zależności od chusty i stopnia limitowania – ceny szaleją) i niedostępne w regularnej ofercie, a w limitowanych wypustach. Stanowią produkt kolekcjonerski, a w codziennym noszeniu od tych ze standardowej oferty różnią się (oprócz wzorów) tym, że są miększe i znacznie lepiej się dopasowują do noszącego i noszonego.
wymiary panela:
Standard: 39 cm wysokości i 37 cm szerokości, Toddler: 45 cm wysokości i 48 cm szerokości
kieszonka
klamra sprytnie zabezpieczona gumką
Te polskie, coraz popularniejsze za granicą, nosidełka są odrobinę bardziej skomplikowane w regulacji niż Tule, za to daje się je ciut lepiej dopasować. Dzięki temu, że są szyte w całości z chust, są miękkie i plastyczne od nowości (dla lżejszych dzieci świetnie się sprawdzą te z domieszką bambusa) i bardzo ładnie otulają noszonego malucha. Do tego pasy na ramiona i biodrowy są bardzo miękkie i miłe dla noszącego.
Nosidełko “maluchowe”, czyli Baby Size, jest węższe niż Tula, dzięki czemu będzie wcześniej pasować na szczupłe i drobne dziecko. Toddler jest za to naprawdę duży – istnieje zatem “dziura” między rozmiarami, w którą trafia dziecko za duże na rozmiar maluchowy, a za małe na Toddlera. W Toddlera natomiast komfortowo zmieścimy nawet tak duże dziecko, jak czteroletnia Starsza M.
Dużą zaletą tego nosidełka jest to, że nosząc z przodu, można skrzyżować szelki na plecach – zwiększa to znacznie komfort noszenia. Ciekawostką jest również dodatkowe zabezpieczenie pasa biodrowego przed rozpięciem – trzeba się nauczyć sprawnie je rozpinać, za to z pewnością przypadkiem nam się nie odepnie.
Nosidełka szyte są z chust producenta, czyli LennyLamb, zarówno skośno-krzyżowych, jak i żakardowych, w większości w limitowanych edycjach.
Starsze modele LennyLamb były trudniejsze w regulacji, natomiast pakowano je w prześliczne materiałowe torby (obecnie zastąpiono je przezroczystą folią), za którymi trochę mi tęskno…
wymiary panela:
Baby Size: 40 cm wysokości i 35 cm szerokości (32 cm w najwęższym miejscu); Toddler: 48 cm wysokości i 45 cm szerokości (88 cm w najwęższym miejscu).
Bardzo mięciutki pas
Zabezpieczenie klamry
Dodatkowa klamerka na pasie naramiennym
Nosidełko-hybryda, łączące cechy chusty i nosidła ergonomicznego: z zapięciami klamrowymi oraz regulacją boków jak w chuście kółkowej. Na pierwszy rzut oka wydaje się skomplikowane i przekombinowane (a wszak szybkość użycia powinna być cechą definicyjną nosidła), ale to pozory – po opanowaniu podstaw zakłada się je równie szybko jak inne nosidełka.
Zdecydowanie jest to nosidełko, które najlepiej można dopasować do dziecka, zapewniając prawidłową pozycję, najbardziej zbliżoną do tej z chusty, dzięki czemu nadaje się już dla małych dzieci (mimo wszystko ja polecam dla siadających). Będzie też bliskie sercu wszystkim tych, którzy lubią porządne dociągnięcie nosidła/chusty, w dobrze wyregulowanym Emeibaby dziecko bowiem nie “lata” jak w innych nosidłach ergonomicznych. Co ciekawe – jest to nosidło, które “rośnie z dzieckiem” – dzięki specjalnym paskom-“przedłużkom”.
Emeibaby szyte jest z pięknych chust Girasola, początkowo jest dość sztywne, ale mięknie wraz z noszeniem.
wymiary panela: 37 cm wysokości, od 15 cm szerokości (w najwęższym miejscu bez przedłużek), sznureczki i kombinacje z chustą od kółek pozwalają tę szerokość zwiększyć ponad dwukrotnie.
Boki nosidła są asekurowane przez chustę dociąganą jak kółkowa
Przedłużki pozwalające poszerzyć panel
Okej, a które polecasz bardziej? bo ja się zastanawiam między Tulą a Luna Dream i nie wiem które nosidełko wybrać, a urlop tuż tuż
polecam przymierzyć, bo to, co jednemu pasuje, niekoniecznie pasuje drugiemu.