Panna Małgorzata wstała – jak pogoda za oknem – zdecydowanie nie w sosie. Od rana wszystko było nie tak: i fakt, że piesek przestał chodzić (no a trudno żeby chodził, jak mu się bateria wyczerpała…) i śniadanie nie takie… Pomógł – spacer oraz kontakt z “leśnymi stworkami”, które na pewno mieszkają pod krzaczkiem, a odwiedzającym je – w prezencie podarują dobry humorek. Mimo przeciętnej pogody wybraliśmy się w okolice rezerwatu Pilawski Grąd, a nieduży spacer był świetną okazją do debiutu M. w wycieczkach z rowerkiem. Nawet nieźle dała radę, bo przez większość trasy próbowała jechać, mimo niekoniecznie równego terenu. Później – wybrała opcję pieszą, a na samym końcu – wskoczyła w Tulę.
Z górki na pazurki…
Las wrześniowy – mimo chłodu komary cięły wściekle
Tak też bywało
Opcja piesza – z Bobasem
Na zmęczone nóżki – najlepsza podwózka… Ukochana TULA
Rowerek: Góralek
Jaka wygodna podwózka 🙂 widzę, że jesteście zawsze gotowi na zaspokojenie potrzeb chwili 🙂 Super!
TULA jest zawsze z nami – mieści się w plecaku, więc można zawsze zabrać 🙂