Urodził się maluch. Wszystkie babcie i ciocie powiedzą, że “przez co najmniej kilka miesięcy, a może i do dwóch lat, najlepiej siedzieć z nim w domu”. Nic bardziej mylnego! Dziecko na każdym etapie rozwoju może być świetnym towarzyszem podróży, trzeba tylko (i aż) uwzględnić jego potrzeby. Ale po kolei.
Jakim towarzyszem podróży jest dziecko na różnych etapach rozwoju 0-2 lata?
0-6 miesięcy
Dziecku do szczęścia potrzeba niewiele, a zarazem – bardzo dużo: spokoju, jedzenia, snu, bliskości rodziców oraz wygody bardzo delikatnego kręgosłupa. Jeśli mu to zapewnimy – będzie najlepszym towarzyszem podróży: spokojnym, niemarudzącym i (prawie) zawsze zadowolonym. Taki maluch idealnie się nadaje na długie spacery po lesie, parku czy zwiedzanie miast, o ile zabierzemy mu zapas jedzenia (jeśli mama karmi piersią – sprawa staje się banalnie prosta, jeśli nie – trzeba pamiętać o tym, by na żądanie zawsze czekało ciepłe mleczko, pomoże w tym termos, termobutelka lub butelka samopodgrzewająca) oraz pieluszek i akcesoriów do przewijania (przydatne są “mokre” chusteczki oraz turystyczny przewijak). Maluch ma jeszcze bardzo delikatny kręgosłup, nie nadaje się więc do noszenia w nosidle czy bardzo długich przejazdów samochodem w foteliku (jeśli jedziemy samochodem – pamiętajmy o przerwach w trakcie podróży na rozprostowanie dziecka), za to świetnie zniesie spacery w wygodnym wózku czy w pozycji kołyskowej w chuście. Trzeba pamiętać, że takie dziecko mało się rusza, więc znacznie szybciej marznie i na jesienny czy zimowy spacer należy zabrać o wiele więcej ciepłych warstw ubrania, niż zabralibyśmy dla siebie (najlepsze jest ubranie “na cebulkę” oraz kocyk/śpiworek w zależności od pory roku – im więcej warstw (w granicach zdrowego rozsądku oczywiście), tym większa możliwość precyzyjnej regulacji temperatury). Przez większość wycieczki czy spaceru maluch śpi, przez resztę – (zwłaszcza im starszy) ciekawsko rozgląda się dookoła. Marudzi jak czegoś potrzebuje, po zaspokojeniu potrzeby się zazwyczaj uspokaja.
6-18 miesięcy
Jest to czas rozszerzania diety i próbowania nowych smaków, więc i w programie całodniowej wycieczki czy podróży trzeba zacząć uwzględniać zupki czy też inne przegryzki. Można korzystać z gotowych “słoiczków” lub zabierać samodzielnie przygotowane potrawy (wybór szczelnych wygodnych pojemniczków jest na rynku naprawdę duży). Aby zapewnić odpowiednią temperaturę, przyda się samochodowy podgrzewacz (jeśli jedziemy samochodem), a w każdych warunkach – termoopakowanie (np. takie). Jeśli w planie podróży mamy coś więcej poza całodniowym spacerem po lesie (bo wtedy to tylko termoopakowanie) i odwiedzamy “cywilizację” (schronisko, restauracja etc.), to w większości takich miejsc można bez problemu poprosić o podgrzanie słoiczka z obiadkiem dla malucha – tylko koniecznie sprawdźmy wtedy temperaturę, bo z naszego doświadczenia wynika, że w większości przypadków otrzymujemy jedzenie za ciepłe dla delikatnej buzi malca.
Jeśli dziecko już samodzielnie siedzi, jest idealnym kandydatem do “przesiadki” do nosidełka czy też wózka-spacerówki, z tej pozycji widzi znacznie więcej coraz bardziej interesującego je świata. Trzeba jednak pamiętać o częstym rozprostowywaniu dziecka, zaplanowaniu czasu na jego samodzielne poraczkowanie czy pobieganie, bo wraz z wiekiem rośnie potrzeba ruchu.
Jest to też okres intensywnego ząbkowania oraz coraz większego zainteresowania zabawkami, dobrze więc mieć pod ręką przynoszący ulgę gryzaczek oraz grzechotkę czy inną małą zabawkę (nadającą się do podczepienia do wózka czy nosidła). Nie przesadzajmy jednak z ilością zabieranych zabawek – otaczający świat jest przecież fascynujący!
Dwulatek
Dwulatek to trudny i wymagający towarzysz podróży. Ma już swoje zdanie, które (w granicach zdrowego rozsądku) należy uwzględnić, sam też wybiera zabawki, które chce zabrać w podróż. Chętnie obserwuje planowanie trasy i pokazuje “chcę tu!”. Coraz więcej chodzi i nie zawsze chce być noszony czy wożony, jednak sam wciąż łatwo się męczy i nosidełko prawie zawsze się przyda. Jest w stanie przejść do 2-3 km naraz, o ile ma odpowiednią motywację (warto opowiadać dużo o otaczającym świecie, pokazywać rośliny, zwierzęta, zabytki, cokolwiek akurat widzimy; świetnie sprawdza się też opowiadanie bajek, których bohaterami jest otoczenie), jednak potem zazwyczaj pada i wymaga dłuższego odpoczynku, czasem też drzemki, zanim będzie w stanie ruszyć dalej.
Dwulatek – jeśli jest w dobrym humorze – wędruje w przeuroczy sposób, gadając do roślinek i zwierzątek; cieszy się każdym drobiazgiem, biega, podskakuje i tryska energią. Potrafi się jednak zbuntować z błahego powodu, stanąć lub usiąść na środku drogi, wybuchnąć płaczem i od naszej dyplomacji oraz umiejętności negocjacji zależy, czy ruszymy dalej, czy… utkniemy. Bardzo dobre efekty przynosi angażowanie dziecka w planowanie trasy, pokazywanie gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy; jest to też czas na początek zabawy w wyszukiwanie szlaku.
Dwulatek jest już w dużej mierze samodzielny jedzeniowo i nie wymaga tak restrykcyjnej diety, jak młodsze dziecko; żywienie w podróży staje się więc łatwiejsze (o ile akurat nie spotkamy się z niespodziewanym buntem 🙂 )
Moim zdaniem – łatwiej (mimo pieluch, karmienia etc.) podróżować z mniejszym dzieckiem, jednak wędrówka z dwulatkiem przynosi znacznie więcej satysfakcji. Nic nie daje takiej radości, jak usłyszeć wieczorem, że dzień się podobał i że malec znów chce na wycieczkę!
Swietnie napisane! zgadzam sie ze wszystkim co zostalo tu napisane. Uwazam, ze podroze z maluszkiem sa latwiejsze, ale z przedszkolakiem o wiele bardziej satysfakcjonujace! Zara ma 3 latka, uwielbia wycieczki. Zanim wyruszymy wspolnie z nami planuje co bedziemy zwiedzac, bardzo lubi pakowac sie 🙂 W czasie “wyprawy” wszystkim sie zachwyca, a po powrocie, przezywamy wszystko raz jeszcze, za sprawa wspomnien i zdjec 🙂
O my też podróżowaliśmy z malutką Łobuz – zwiedziła Góry Świętokrzyskie (wraz z Parkiem Jurajskim w Bałtowie i kilkoma podziemnymi trasami turystycznymi), Majorkę – a to wszystko przed ukończeniem roku. Potem też były różne miejsca, ale tego już nie traktuję jako czegoś niezwykłego – chodziła, więc zwiedzała 🙂