Tamtego dnia bardzo chciałam pójść do Smutnej Doliny, gdyż nazwa najlepiej oddawała mój nastrój. Dałam się jednak namówić M&M’s-owemu Tacie na Umarłą Przełęcz. Brzmiało równie ciekawie… i ciekawe też się okazało w naturze.
Skąd wziął się wtedy mój wisielczy nastrój? Jego przyczyną była pogoda…
To było bowiem naprawdę nudne. Zaglądać wieczorem w prognozę pogody i widzieć wszędzie zapowiedź deszczu lub burz, a potem wstawać rano i widzieć chmury skrywające górskie szczyty. Pod znakiem tej nudy minęła nam większość wyjazdu. Jednak się nie nudziliśmy ani trochę. Kiedy pogoda nie pozwalała iść w górę – zwiedzaliśmy mniej lub bardziej znane miejsca. Jednym z ciekawszych miejsc okazała się Dolina Juraniowa, którą wraz z sąsiednią Doliną Bobrowiecką odwiedziliśmy w pewien wyjątkowo niepiękny dzień.
Przez Dolinę Bobrowiecką biegnie droga, w sporej części wyasfaltowana. Widoki ładne, jednak “nic wyjątkowego”. Wystarczy jednak pokonać niewysoką Umarłą Przełęcz i znaleźć się w Dolinie Juraniowej, by zaznać czegoś zupełnie innego: wąziutkiej dolinki ograniczonej skałami (wąwóz ten nosi nazwę Juraniowej Cieśniawy (Tiesňavy), z potokiem wartko szumiącym w wypłukanym w skale korycie. Szlak prowadzi poprzez mostki i drabinki, jest też kawałek łańcucha, z którym Starsza M. z niewielką asekuracją pięknie dała sobie radę! Nudzić się tu nie można… mój smutny nastrój też sobie poszedł precz.
Gigantyczne łopiany – są w Dolinie Bobrowieckiej na każdym kroku
Ładna dolinka i mniej przyjemny, do tego mokry, asfalt
Widok w głąb Doliny Bobrowieckiej
Dolina Juraniowa ma już zupełnie inny charakter
Łańcuszek
Drabinka
Polana u wylotu doliny. Hasają po niej owce i… małe M.!
bardzo fajnie wygląda
i taka też jest 🙂
Ech, góry. Na nas czekają we wrześniu. Na razie tradycyjnie Beskid Śląski i żywiecki. Ale trzeba dziewczynom zrobić dowody osobiste to się za rok na czeską czy słowacką stronę ruszy.
warto! 🙂
Pingback: Dolina z niespodzianką – Dolina Prosiecka | W podróży przez życie