Narodziny dziecka nie muszą oznaczać końca turystycznej aktywności, wszystko tak naprawdę zależy od samych rodziców, ich determinacji – łatwo bowiem nie jest, o czym już pisałam (tutaj), organizacji czasu i nastawienia. Satysfakcja z pewnością ogromna. Póki dziecko samo nie jest w stanie przejść większych odcinków (co następuje dopiero w wieku ok. 4 lat), potrzebne jest “wspomaganie”. I tu zaczynają się dylematy: wózek, chusta czy nosidełko, a jeśli to ostatnie – to jakie, bo na rynku jest mnóstwo bardzo różnych.
Wózek?
Jak dobrze wiecie, jesteśmy (prawie) niewózkowi, co nie oznacza, że jesteśmy przeciwnikami wózków. Po prostu radzimy sobie zazwyczaj bez nich… Za to Babcia używa go na co dzień, wychodząc na spacery z M. i też jest dobrze. Każdy ma to, co lubi.
Jak M. była malutka i nie miała 3 miesięcy, a my wyjechaliśmy na pierwsze wakacje z nią, to wózek był w częstym użyciu. Nasz Jedo Fyn dał radę i na mocno ukorzenionych ścieżkach, za to Kuba miał trening lepszy niż siłownia. Dziś pewnie dla takiego maluszka zdecydowalibyśmy się na chustę, bo daje znacznie większe możliwości mobilności. Są wkładki do nosidełek, ale nie uzyskamy dzięki nim prawidłowej pozycji dziecka, więc – nie warto.
Z wózkiem na szlakach , po których lubimy chodzić, jest po prostu trudno – preferujemy wąskie ścieżki, nierzadko nierówne, do tego dochodzi błoto… Z wózkiem da się, ale po co.
Natomiast na górskim szlaku wózek staje się już nawet nie tyle niewygodnym, co niemożliwym środkiem transportu. Wyjątkiem są płaskie góry, z dużą ilością dróg, a nawet asfaltu. Miłośnikom wózków polecam Góry Izerskie. Również w czeskich górach jest sporo szlaków asfaltowych. Przy planowaniu takiej trasy jest konieczne dokładne rozeznanie terenu (np. w Górach Izerskich droga asfaltowa sąsiaduje z bardzo “wciągającym” bagiennym szlakiem).
Nosidełko ergonomiczne
Jak widzicie prawie wszędzie, jestem ogromną fanką nosidełek ergonomicznych – od kiedy je mamy (najpierw była u nas Tula, potem rozgościł się LennyLamb), stało się codziennym towarzyszem wycieczek, a także wypraw do sklepu czy sposobem na odciążenie kręgosłupa podczas ząbkowania, kiedy M. prawie cały czas chciała być na rękach. Podstawowe zalety tego nosidełka to wygoda dziecka (prawidłowa pozycja “na żabkę”, dobra dla stawów, kręgosłup ułożony w naturalny łuk) i rodzica (nosidełko jest świetnie wyważone, dobrze przylega do ciała i ciężaru nawet sporego dziecka się nie czuje). Do tego dochodzi kapturek podtrzymujący główkę dziecka podczas snu (mnie daje to poczucie ogromnego spokoju, że delikatna szyja dziecka się wtedy nie buja bezwładnie na wszystkie strony), niska waga oraz małe rozmiary po zwinięciu i łatwość prania.
Nosidełko ergonomiczne sprawia, że dziecko przylega do ciała rodzica, więc przy upałach czy wysiłku podchodzenia pod górę warto pomiędzy rodzica a dziecko włożyć np. pieluchę tetrową, by trochę zabezpieczyć dziecko przed namoknięciem potem.
W bardzo gorącym klimacie przydaje się natomiast…
Nosidełko turystyczne
Nosidełko Deuter Kid Comfort M. dostała niedługo przed wyjazdem do Chorwacji i Czarnogóry, gdzie nam się przydało. Do zalet tego klasycznego nosidełka turystycznego należy zaliczyć: siateczkę oddzielającą od pleców rodzica (dziecko nie poci się ani nie grzeje od ciała rodzica), daszek przeciwsłoneczny (bardzo nam się przydał – M. miała własny “cień”, gdy my prażyliśmy się w słońcu), komorę na podręczne rzeczy (mały, ale dość pakowny “plecaczek”) oraz (opcjonalnie, my nie mamy) nader skuteczny pokrowiec przeciwdeszczowy. Do wad: spora w porównaniu z nosidełkiem ergo waga (dla mnie te 2,5 kg różnicy ma znaczenie, a jeśli jeszcze komora bagażowa jest pełna, to i waga rośnie), inaczej rozłożony środek ciężkości (najcięższy “punkt” nosidła-plecaka nie przylega do pleców, co sprawiało, że na skałkach chwilami mnie przeważało, ale do tego można się przyzwyczaić), brak dobrej stabilizacji głowy (nawet doczepiony “rogal” nie stabilizuje tak dobrze, jak kapturek nosidełka ergo) oraz fakt, że jest to nosidełko krzesełkowe, nie ergonomiczne, a więc pozycja dziecka jest mniej zdrowa.
Edit 14.11.2016 – od czasu napisania tego tekstu odkryliśmy także chustę, która – na zmianę z nosidełkiem ergonomicznym pomaga nam nosić Małe M. w każdym terenie. Muszę przyznać, że dla mnie stworzyła poważną konkurencję dla nosidełka i częściej po nią sięgam…
Na pewno nie!
Jeśli decydujemy się na nosidełko, to nie możemy oszczędzać. Choć nie jestem zwolenniczką stwierdzenia, że “tanie nie może być dobre”, niestety w przypadku nosideł tak jest. Staranność wykonania i dobre materiały, wytrzymałe i fizjologiczne, niestety kosztują i to sporo. Nie warto oszczędzać na zdrowiu i wygodzie.
Zdecydowanie odradzam popularne na rynku kuszące ceną “wisiadełka”, w których dziecko “wisi” na szelkach, bez pasa biodrowego dla rodzica, czy też z marnym. Noszenie w czymś takim jest niewygodne dla rodzica, a dla dziecka – niebezpieczne dla zdrowia. Nie należy też nosić dziecka przodem do świata, a tyłem do rodzica, bo to nie jest pozycja fizjologiczna.
Wybierając nosidełko ergonomiczne, zwracajmy uwagę na:
– szerokość panelu między nóżkami: powinien być szeroki, by dziecko siedziało “na żabkę”
– brak usztywnienia plecków
– materiał – powinien być przewiewny
– pas biodrowy i pasy na ramiączkach dla rodzica – powinny być szerokie i miękkie
– prostotę użycia: nosidełka z mnóstwem klamerek wcale nie zabezpieczają dziecka lepiej niż te z dwoma… a są znacznie mniej wygodne w użyciu
– możliwość noszenia dziecka z przodu i na plecach (ale zawsze przodem do ciała rodzica) – starsze dziecko jest cięższe, lepiej je na dłuższych odcinkach nosić na plecach
– kapturek czy inne zabezpieczenie stabilizujące główkę podczas snu
Wybierając nosidełko turystyczne, zwracajmy uwagę na:
– przedział wagowy: lepsze te, które starczą na dłużej niż do roku.
– obecność podpórki na nóżki, żeby dziecko nie wisiało
– dodatkowe akcesoria (lub możliwość ich dokupienia) – daszek od słońca, folia przeciwdeszczowa
– rozmiar komory na drobiazgi oraz liczbę dodatkowych kieszonek
– całościową wagę nosidła
My właśnie wymieniamy Deutera na Ergo 🙂 Głównie ze względu na wagę i gabaryty Deutera.
waga rzecz istotna… zwłaszcza jak dziecię coraz starsze i większe 🙂
kapitalne to nosidło :-)))
Pingback: Co zabrać na wycieczkę z maluchem, czyli czemu ten plecak tyle waży??? | wpodrozyprzezzycie
Pingback: Dwie świeczki czas zapalić… | wpodrozyprzezzycie
Pingback: W starożytnej Salonie | W podróży przez życie
Pingback: W chorwackiej krainie jezior | W podróży przez życie
Deuter to dobre nosidełka. Miałam kiedyś jakiś model, obecnie używam firmy Neverland
Pingback: Jakim towarzyszem podróży jest dziecko na różnych etapach rozwoju 0-2 lata? | W podróży przez życie
Pingback: Tonga – nosidełko, które mieści się w dłoni | W podróży przez życie
Bardzo mi się podoba ten pomysł! Szczególnie ten z wędrówką po górach… 🙂
Pingback: Alternatywa dla “barana”, czyli nosidełko dla starszaka – Tula Baby Carriers a LennyLamb | W podróży przez życie
Próbowaliście może LennyLamb ?
tak – jak pokazują późniejsze wpisy na blogu 😉
(ten ma już kilka lat 🙂