Nie wierzę w niekapki czy też kubeczki idealne ani uniwersalne. Nie mam tu na myśli przypadków kuriozalnych, jak niekapki, z których płyn się leje strumieniem czy też na tyle szczelnych, że dziecku nie kapnie ani odrobinka. Po prostu wydaje mi się, że nie znajdzie się coś, co znajdzie zastosowanie na wszystkie okazje (ale może jest inaczej – kto mnie przekona? 🙂
Z powyższych powodów mamy sporo kubeczków, z których każdy ma swój ściśle określony “rewir”, czas i miejsce używania. A oto i one:
Po domu: Lovi 360. Dla nas absolutny hit w warunkach domowych. Bardzo wygodny kubek do picia w domu, z wygodnymi uchwytami do trzymania, uczący picia nie z “dzióbka”, a w sposób zbliżony do picia z normalnego kubka. Jak dziecko “zassie”, to picie leci do buzi całkiem sprawnie (wiem, bo próbowałam :), jeśli kubek nie zleci z dużej wysokości lub dziecko nim o coś nie stuka, to picie się nie rozlewa, a kubek da się doczyścić w zakamarkach przy użyciu szczoteczki do zębów. Terenowo się sprawdza średnio – jest dość czuły na wstrząsy i niestety, spore szanse, że kieszeń taty lub plecak będą mokre po wycieczce; w dodatku gdy dolewamy do niego znacznie cieplejszej wody (np. zimą z termosu), to na membrance para się skrapla i przez parę minut kubeczek “siusia”.
W podróży, w ciepłym klimacie: bidon BabyOno. Prosty w obsłudze i czyszczeniu, w Czarnogórze i Chorwacji świetnie nam się sprawował, gdyż M. mogła się z niego naprawdę szybko napić dużej ilości wody, tak potrzebnej w ciepłym klimacie (picie z niego nie wymaga wiele wysiłku, jest znacznie szybsze niż z niekapka). Wygodny do trzymania i w transporcie (gdy jest zamknięty – płyn nie wylewa się z niego), nie jest jednak niekapkiem, więc w przypadku malucha w domu kałuż się nie uniknie. Brakuje mi w nim pokrywki zabezpieczającej ustnik – znacznie łatwiej byłoby wtedy o utrzymanie higieny.
W podróży, podejście drugie: bidon ze słomką BabyOno. M. od niedawna radzi sobie z piciem przez słomkę (co podobno jest dobre dla ćwiczeń aparatu mowy, upss, wcześniej nie pomyśleliśmy, by trenować, ale nasze dziecię i tak cały czas nawija, bardzo ładnie, więc może nie jest źle? 🙂 i od niedawna mamy ten oto bidon. Zapowiada się, że na wycieczkach sprawdzi się świetnie (po domu – póki co uwagi jak powyżej, M. jest akurat na etapie fascynacji przelewaniem płynów, no i fajnie jak się tak bawi, ale jednak picie powinno być w kubeczku i brzuszku, nie na podłodze i buziach lal). Nie rozlewa się w transporcie (podcieka minimalnie, w granicy błędu), słomkę po napiciu się można schować pod osłonkę (i dziecko jest w stanie zrobić to własnymi łapkami), a sama słomka jest miękka i delikatna – z pewnością nie zrobi krzywdy delikatnemu podniebieniu dziecka. Szkoda tylko, że nie można dokupić wymiennych słomek. Dużym atutem jest też klips, który pozwala przytwierdzić kubek… do najbardziej nieoczekiwanych rzeczy, nie zawsze zgodnie z przeznaczeniem…
Na upały lub chłodne dni – termobutelka PacificBaby (piszemy więcej tu)
Mamy jeszcze kubeczek z miękkim ustnikiem Akuku, który – ze względu na bardzo miękki, “smoczkopodobny” ustnik budzi moje nadzieje na odbutelkowanie M. z wieczornej “flaszki mlecka”. Budzi nadzieje, ale póki co był bunt. Zobaczymy za jakiś czas…
Wybierając kubeczek, staram się uwzględnić przede wszystkim zdanie samej zainteresowanej, która jest bardzo wybrednym i dokładnym “testerem” 🙂
bo choćby mi się coś nawet najbardziej podobało, uznałabym za najbardziej funkcjonalne, bezpieczne i w dobrej cenie, a nie podobałoby się mojej M. – to niestety nic z tego. Nie przekonam uparciuszka!
Ale, żeby trochę pomóc szczęściu, daję jej do wyboru rzeczy, które są:
1. z bezpiecznych materiałów, są trwałe
2. są łatwe do czyszczenia – niestety, nie wszystkie niekapki dają się rozebrać na czynniki pierwsze tak, żeby starannie wyczyścić każdy zakamarek z resztek, np. soczku – latem jeden niekapek nam “zakwitł”
3. są wygodne w użytkowaniu – mają rozmiar odpowiedni do rączek dziecka i są wygodne do trzymania
4. mają zatyczkę, dzięki której ustnik jest zabezpieczony – przydaje się to w podróży i nie tylko.
5. jeśli mają to być niekapki – to są naprawdę niekapkami – może to zabrzmi głupio, ale niestety sporo niekapków na rynku… cieknie
Pingback: Co zabrać na wycieczkę z maluchem, czyli czemu ten plecak tyle waży??? | wpodrozyprzezzycie